11.07
Niektórzy tak mówią o stolicy stanu Utah - Salt Lake City. Rzeczywiście - tzw. Temple Square z największą świątynią Mormonów (niestety do 4.08 niedostępną dla zwiedzających :(, a wartą zobaczenia..) Salt Lake Temple stanowią centralny punkt miasta. Kompleks składa sie z kilku budynków, w tym tzw. Tabernacle (miejsce spotkań) z pięknymi organami w środku.
Oprócz wspaniałe brzmiących organów (sprawdzone "nausznie" ;) ) budynek chcarekteryzuje się doskonałą akustyką. Mieliśmy okazję się o tym przekonać, kiedy z odległości ponad 50m mogliśmy wyraźnie usłyszeć dźwięk towarzyszący przedzieraniu niewielkiej kartki czy upuszczanych szpilek. Głos lektora bez mikrofonu był doskonale slyszalny, co ciekawe - brzmiał wyraźniej bez nagłośnienia niż z użyciem mikrofonu. Koncert organowy w tym miejscu to prawdziwa uczta :). Świątynia w środku wyglada inaczej niż znane nam kościoły - ma kilka kondygnacji, wiele pomieszczeń o rożnym przeznaczeniu, w tym - basen chrzcielny.. Niestety teraz można to zobaczyć tylko na makiecie i prezentacji multimedialnej - trzeba przyznać - doskonałej jakości.. Próbka makiety - poniżej:
Po lunchu - wizyta w parku: "This Is The Place", miejscu na które przybyli Mormoni wygnani wcześniej z Illinois, poniżej którego powstało potem Salt Lake City. W parku odtworzono osadę pionierów, gdzie przez cały dzień życie toczy się tak jak ponad sto lat temu - prezentacja multimedialna na żywo :). Autentyczne domy (przeniesione z oryginalnych miejsc), ubrania, narzędzia.. Można pogadać z mieszkańcami, dopytać co robią, pozwolić fryzjerowi się ogolić, etc.
Skoro miasto wzięło nazwę od słonego jeziora - koniecznie trzeba było je zobaczyć z bliska. Ogromny zbiornik o zasoleniu miejscami tylko niewiele mniejszym od Morza Martwego. Wykąpać sie niestety w tym nie dało (niski poziom wody, goraca, zapach nie do wytrzymania..) ale wygląda całkiem ładnie..
Jutro - Nevada, z pustynią/wyschnieęym dnem jeziora, gdzie bije sie rekordy prędkości. Może uda się coś podejrzeć :).
Niektórzy tak mówią o stolicy stanu Utah - Salt Lake City. Rzeczywiście - tzw. Temple Square z największą świątynią Mormonów (niestety do 4.08 niedostępną dla zwiedzających :(, a wartą zobaczenia..) Salt Lake Temple stanowią centralny punkt miasta. Kompleks składa sie z kilku budynków, w tym tzw. Tabernacle (miejsce spotkań) z pięknymi organami w środku.
Po lunchu - wizyta w parku: "This Is The Place", miejscu na które przybyli Mormoni wygnani wcześniej z Illinois, poniżej którego powstało potem Salt Lake City. W parku odtworzono osadę pionierów, gdzie przez cały dzień życie toczy się tak jak ponad sto lat temu - prezentacja multimedialna na żywo :). Autentyczne domy (przeniesione z oryginalnych miejsc), ubrania, narzędzia.. Można pogadać z mieszkańcami, dopytać co robią, pozwolić fryzjerowi się ogolić, etc.
Skoro miasto wzięło nazwę od słonego jeziora - koniecznie trzeba było je zobaczyć z bliska. Ogromny zbiornik o zasoleniu miejscami tylko niewiele mniejszym od Morza Martwego. Wykąpać sie niestety w tym nie dało (niski poziom wody, goraca, zapach nie do wytrzymania..) ale wygląda całkiem ładnie..
Jutro - Nevada, z pustynią/wyschnieęym dnem jeziora, gdzie bije sie rekordy prędkości. Może uda się coś podejrzeć :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz