02.07
Ale zanim o tym co w tytule, to jeszcze o:
1. Nowym Jorku, który 1szy raz widziałem latem i nie w weekend..
Jedno z dzieci spytało mnie czy w tym miejscie mieszkają biali ludzie. Rzeczywiście momentami można mieć wątpliwości.. Jedno jest pewne - wszystkie rasy reprezentowane są na ulicach "godnie". Może z wyjątkiem Eskimosów, którzy nawet rankiem nie przemykali opłotkami. Tylko czy Eskimosi to rasa? Hmm.. Czemu przychodzą na myśl Eskimosi kiedy na zewnątrz prawie 40 stopni w cieniu? Tak czy inaczej ten letni NY wygląda jeszcze inaczej - ruch jeszcze większy, jest jeszcze bardziej kolorowo i głośno.. Dwudniowy obchód skończył sie na Times Square, oczywiście - w nocy. Ściany swiatła przewracają się na człowieka z wszystkich stron..
Patrząc na to nie może nie przyjść do głowy pytanie: "po co to wszystko"? Naprawdę bez tego megatargowiska próżności nie możemy jako rasa istnieć? Czy życie człowieka jest gorsze jeżeli nie zobaczy wnętrza sklepu na 5tej Alei, gdzie wszystkie ściany wytapetowane są.. butami, w dodatku - całymi białymi?
Jak smutne jest życie chinskich robotników którzy zaczynają dzień o siódmej rano rozładowując owoce na straganie a kończą koło północy sprzątając ulicę.., bardzo brudną.. Jak tragiczne jest życie faceta ukladajacego się wieczorem do snu dwie przecznice od naszego hotelu, wprost na chodniku? Kto naprawdę potrzebuje świetlnego ekranu, wysokiego na 100 metrow?
Patrząc na to wszystko w odstępie piętnastu minut nie sposób tego nie zapamiętać. Miasto jak wielki wyrzut sumienia "zwykłego człowieka".
A musicall na Brodway'u musi poczekać na inną okazję.. Znów.. Następnym razem przyjadę tu chyba tylko po to.. Chciałbym móc to sobie obiecać.
2. Six Flags - parku, który znajduje sie trochę ponad godzinę od NY, a którego atrakcją jest najwyższy na świecie rollercoaster. Pojechaliśmy, obejrzeliśmy, nie zjechaliśmy. Zamknięte, bo trwają ostatnie testy najwyższej na świecie wieży swobodnego spadania, która ma być otwarta 4.07, czyli - pojutrze. Zbudowana na tej samej konstrukcji. Ponad 100m lotu. Niestety - wczoraj ani zjazdu ani lotu.. Krzys zawiedziony.. :(. Na szczęście park oferuje mnóstwo innych kolejek - do wyboru: bardzo wysokich i bardzo szybkich..
Dzień skończył się burzą, wiec powrót w ulewie. A ja pierwszy raz w życiu za kierownicą auta z automatem, na siedmiopasmowej autostradzie i na jet lagu.. Zastanawiałem sie jadąc co powodowało u mnie większe emocje - te kolejki czy taka jazda..
A tak w ogóle to są rzeczy, które powodują teraz jeszcze większe emocje, ale to raczej nie na blog..
Wracając do upałów - to spore wyzwanie teraz. Nie spodziewałem się aż takiego gorąca.. Przez ostanie 3 dni wypiłem więcej płynów niż w poprzedzający miesiąc. A piszę to w samolocie do Phoenix, gdzie prognozy na najbliższe dni przewidują 41-43 stopni. Celsjusza ;). W cieniu.. W ogóle - same ekstrema dziś. Rano przy śniadaniu pokazywali w TV huragan Artur na południe od nas i ulewne deszcze na północ. Ewakuują gdzieś ludzi w obawie przed powodzią. A na Brooklyn Bridge'u zawaliła sie wczoraj kładka dla pieszych. Kilka osób rannych. Dobrze, że byliśmy tam 3 dni temu.. Uciekamy od jednych ekstrmów w drugie.. Trochę jak w życiu..
Amerykańska organizacja to z kolei temat dnia na lotnisku w Newark. Po prawie dwóch godzinach czekania w kolejce do odprawy linii AA (3 okienka czynne na jakieś 200 osób - skąd my to znamy..?) okazało się, że jednak nie zdążą, wiec trzeba było zacząć myśleć.. Dopiero wtedy zaczęli odprawiać wg kolejności odlotów. Jeśli to wydaje się zbyt "mało skomplikowane" (choć inni jakoś sobie radzą..) to przy wpuszczaniu na pokład AA stosuje nowatorską metodę dzielenia pasażerów na numerowane grupy. Intencja niby dobra - wpuszczają nie wszystkich od razu. Ale jak oni to robią, że dzięki temu tworzy się kolejka wkurzonych ludzi długa na cały rękaw - nie wiem. I pewnie się nie dowiem bo nieprędko tą linią polecę. Wisienką na torcie w tym wszystkim była zdenerwowana stewardessa w drzwiach samolotu, która ze zniecierpliwieniem wysyczała do nobliwego żyda w wielkim kapeluszu, który koniecznie chciał sie dowiedzieć czemu do cholery nie można zapakować jego bagażu podrecznego: "why everbody is arguing with me?". Guess why my dear.. Oj coś czuję, że to bardzo dotowana linia.. Na szczęście za 3 tyg. wracamy Virgin..
A póki co - czas na rodeo..
Ale zanim o tym co w tytule, to jeszcze o:
1. Nowym Jorku, który 1szy raz widziałem latem i nie w weekend..
Jedno z dzieci spytało mnie czy w tym miejscie mieszkają biali ludzie. Rzeczywiście momentami można mieć wątpliwości.. Jedno jest pewne - wszystkie rasy reprezentowane są na ulicach "godnie". Może z wyjątkiem Eskimosów, którzy nawet rankiem nie przemykali opłotkami. Tylko czy Eskimosi to rasa? Hmm.. Czemu przychodzą na myśl Eskimosi kiedy na zewnątrz prawie 40 stopni w cieniu? Tak czy inaczej ten letni NY wygląda jeszcze inaczej - ruch jeszcze większy, jest jeszcze bardziej kolorowo i głośno.. Dwudniowy obchód skończył sie na Times Square, oczywiście - w nocy. Ściany swiatła przewracają się na człowieka z wszystkich stron..
Patrząc na to nie może nie przyjść do głowy pytanie: "po co to wszystko"? Naprawdę bez tego megatargowiska próżności nie możemy jako rasa istnieć? Czy życie człowieka jest gorsze jeżeli nie zobaczy wnętrza sklepu na 5tej Alei, gdzie wszystkie ściany wytapetowane są.. butami, w dodatku - całymi białymi?
Jak smutne jest życie chinskich robotników którzy zaczynają dzień o siódmej rano rozładowując owoce na straganie a kończą koło północy sprzątając ulicę.., bardzo brudną.. Jak tragiczne jest życie faceta ukladajacego się wieczorem do snu dwie przecznice od naszego hotelu, wprost na chodniku? Kto naprawdę potrzebuje świetlnego ekranu, wysokiego na 100 metrow?
Patrząc na to wszystko w odstępie piętnastu minut nie sposób tego nie zapamiętać. Miasto jak wielki wyrzut sumienia "zwykłego człowieka".
A musicall na Brodway'u musi poczekać na inną okazję.. Znów.. Następnym razem przyjadę tu chyba tylko po to.. Chciałbym móc to sobie obiecać.
2. Six Flags - parku, który znajduje sie trochę ponad godzinę od NY, a którego atrakcją jest najwyższy na świecie rollercoaster. Pojechaliśmy, obejrzeliśmy, nie zjechaliśmy. Zamknięte, bo trwają ostatnie testy najwyższej na świecie wieży swobodnego spadania, która ma być otwarta 4.07, czyli - pojutrze. Zbudowana na tej samej konstrukcji. Ponad 100m lotu. Niestety - wczoraj ani zjazdu ani lotu.. Krzys zawiedziony.. :(. Na szczęście park oferuje mnóstwo innych kolejek - do wyboru: bardzo wysokich i bardzo szybkich..
Dzień skończył się burzą, wiec powrót w ulewie. A ja pierwszy raz w życiu za kierownicą auta z automatem, na siedmiopasmowej autostradzie i na jet lagu.. Zastanawiałem sie jadąc co powodowało u mnie większe emocje - te kolejki czy taka jazda..
A tak w ogóle to są rzeczy, które powodują teraz jeszcze większe emocje, ale to raczej nie na blog..
Wracając do upałów - to spore wyzwanie teraz. Nie spodziewałem się aż takiego gorąca.. Przez ostanie 3 dni wypiłem więcej płynów niż w poprzedzający miesiąc. A piszę to w samolocie do Phoenix, gdzie prognozy na najbliższe dni przewidują 41-43 stopni. Celsjusza ;). W cieniu.. W ogóle - same ekstrema dziś. Rano przy śniadaniu pokazywali w TV huragan Artur na południe od nas i ulewne deszcze na północ. Ewakuują gdzieś ludzi w obawie przed powodzią. A na Brooklyn Bridge'u zawaliła sie wczoraj kładka dla pieszych. Kilka osób rannych. Dobrze, że byliśmy tam 3 dni temu.. Uciekamy od jednych ekstrmów w drugie.. Trochę jak w życiu..
Amerykańska organizacja to z kolei temat dnia na lotnisku w Newark. Po prawie dwóch godzinach czekania w kolejce do odprawy linii AA (3 okienka czynne na jakieś 200 osób - skąd my to znamy..?) okazało się, że jednak nie zdążą, wiec trzeba było zacząć myśleć.. Dopiero wtedy zaczęli odprawiać wg kolejności odlotów. Jeśli to wydaje się zbyt "mało skomplikowane" (choć inni jakoś sobie radzą..) to przy wpuszczaniu na pokład AA stosuje nowatorską metodę dzielenia pasażerów na numerowane grupy. Intencja niby dobra - wpuszczają nie wszystkich od razu. Ale jak oni to robią, że dzięki temu tworzy się kolejka wkurzonych ludzi długa na cały rękaw - nie wiem. I pewnie się nie dowiem bo nieprędko tą linią polecę. Wisienką na torcie w tym wszystkim była zdenerwowana stewardessa w drzwiach samolotu, która ze zniecierpliwieniem wysyczała do nobliwego żyda w wielkim kapeluszu, który koniecznie chciał sie dowiedzieć czemu do cholery nie można zapakować jego bagażu podrecznego: "why everbody is arguing with me?". Guess why my dear.. Oj coś czuję, że to bardzo dotowana linia.. Na szczęście za 3 tyg. wracamy Virgin..
A póki co - czas na rodeo..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz