Dzień wybitnie "przejazdowy", ale warto wspomnieć że podróż trwała około dziesięciu godzin. Licząc po drodze to ponad tysiąc kilometrów, pociąg zrobił znacznie dłuższą trasę bo najpierw wywiózł nas pod Tokio, żeby potem znów wrócić trochę na zachód - do Kawaguchiko, które leży nad jednym z pięciu jezior Fuji. Sześć pociągów (dwa shinkanseny, dwa "zwykłe" ekspresy i dwa pociągi lokalne) + autobus + kilkaset metrów na pieszo, już po zmroku. Najdłuższa przesiadka trwała 23 minuty. Na koniec wylądowaliśmy w zacisznym gościńcu, z widokiem na górę, gdzie czekały na nas tym razem miłe niespodzianki: ciepły, pyszny posiłek i gorąca kąpiel w onsenie - tylko do naszej dyspozycji tym razem. Po drodze mieliśmy okazję rzucić okiem na rzeczywiście wspaniała górę. Oby to nie był ostatni rzut oka bo prognoza pogody jest niepewna.. Zostajemy tu na dwie noce, potem - już tylko sakura w Tokio i zakupy :).
Mają tu takie coś w rodzaju wina śliwkowego. O ile sake imho jest tylko dla zdesperowanych, to to coś smakuje wyśmienicie 😋.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz