Rano zgodnie z planem wyspa Tiritiri Matangi. Jeszcze sto lat temu prawie nie było tu drzew, a większość powierzchni stanowiły uprawy. Od mniej więcej 60 lat nie ma tam nikogo, poza kilkoma osobami obsługi paru miejsc noclegowych, które tam się znajdują a wyspa jest systematycznie zalesiana. Rano na wyspę przypływa statek, który przywozi turystów, wraz z grupą wolontariuszy, którzy służą za przewodników - po południu ich wszystkich zabiera. Żyje tu przede wszystkim kilkanaście gatunków ptaków, w tym kilka osobników uważanego jeszcze niedawno za wymarły gatunku Takahe, który występuje tu ponoć od czasu plejstocenu. Współczesny dinozaur wielkości bardzo dużej kury z potężnym dziobem. No klimat jak z Parku Jurajskiego, wyspa trochę też.. Oprócz ptaków i buszu - sporo bardzo starych drzew o rozłożystych konarach. Siedzieliśmy tam około trzech godzin
Po południu przeprawa na West Coast, na plażę Muriwai. Ktoś napisał w internecie, że widział tu najpiękniejszy zachód słońca na świecie.. Plaża jest rzeczywiście piękna, a zachód - spektakularny. A to nie jedyna atrakcja okolicy, ale o tym jutro. Zostaniemy tu chyba dwa dni - czas na trochę chillout’u, a tu jest naprawdę ładnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz