Kiwi to główny powód, dla którego tu jesteśmy - to pomysł Izy. Czy uda się zobaczyć te nocne „człapacze” dopiero się okaże - wycieczka startuje za dwie godziny. Zdjęć ptaków nie będzie, bez względu na rezultat poszukiwań - zabronione. Tymczasem pozostają widoki - na lagunę Okarito i na Alpy południowe, których najwyższe szczyty znajdują się około 20km od nas. Widać nawet sam wierzchołek Mount Cook, który wystaje ponad chmury i fragment lodowca Franz Jozef. Ranek spędziliśmy włócząc się po rozległej i bardzo dzikiej plaży, którą mamy tuż „za płotem” campingu. Później mały trekking na Okarito Trig - najwyższy punkt w okolicy. Widok stamtąd 360 stopni: morze, góry, laguna, spokój - można medytować. Drobna przygoda: nie wzięliśmy pod uwagę, że w promieniu 45 min drogi stąd nie ma żadnego sklepu, o knajpie nie wspominając, a zapasów nie zrobiliśmy. Trzeba racjonować resztki chleba tostowego.. :). Dają nam się też we znaki cholerne muszki piaskowe - gryzą gorzej od komarów i swędzi to potem kilka dni. Nie pomaga nawet lokalny repelent zakupiony w samoobsługowej budce przy drodze. No miłe to nie jest.. Ptaków za dużo nie ma, ale te co są - ładnie śpiewają, zwłaszcza - szmaragdowiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz