wtorek, 11 marca 2025

Arthur’s Pass na rozgrzewkę

Po południu „ścięło” na niemal natychmiast. Mimo ogromnej różnicy czasu udało się przespać około 13h, bez melatoniny. Po sprawdzeniu prognozy wyszło, że West Coast będzie lepszym wyborem, czyli pojedziemy w odwrotnym kierunku niż początkowo zakładałem. Wypożyczalnia camper vanów - raczej bez historii. Dostaliśmy mocno poobijanego blaszaka z przebiegiem ponad 200 tys. km.  Oby dojechał. Na naszej drodze jest Arthur’s Pass, podobno całkiem zielone miejsce jak na wyspę południową. Duża część drogi prowadzi rozległą doliną prawie suchej teraz rzeki. Pogoda dość zmienna, ale dało się trochę „porozglądać”. Oprócz otaczających gór pełno tu pastwisk, na których widać mnóstwo krów i owiec. Na przełęczy krótki trekking do pobliskiego wodospadu. Jet lag mocno daje nam jednak w kość. Ciągle ziewam i jestem mocno podrażniony, czyli - norma. Dość szybko rozglądamy się za noclegiem - trzeba odpoczywać. Lądujemy na campingu w Paroa, przyda się jeszcze z dziesięć godzin drzemki. Jutro rano - „Naleśniki” w Punakaiki, a potem - na południe.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz