czwartek, 7 marca 2013

Śpimy z jaszczurkami - Palenque

Wpis z 04.03.2013
Wylądowaliśmy dziś w ciekawym miejscu.. Kilka km od stanowiska archeologicznego Palenque, gdzie znajdują się słynne ruiny odkryte w środku puszczy, znajduje się "gniazdo" ;). Składa się z kilku grup Cabanias - chat krytych strzechą (lub blachą), często bez ścian, gdzie można znaleźć podstawowe warunki do noclegu.. Wszystko to w środku resztek tutejszej dżungli.. Pomiędzy chatami mieszkalnymi znajdują się inne chaty, gdzie koncentruje się życie obozowiska - pełnią rolę jadłodajni, barów, recepcji, biur pośrednictwa turystycznego, miejsc spotkań.. Wokół snują się osobnicy o malowniczym wyglądzie, wiszą wyraźne ogłoszenia, że narkotyków sie tu nie sprzedaje :) . Nasza część obozowiska to Jungle Palace ;) Nazwa - zdecydowanie na wyrost :). Do dyspozycji mamy pomieszczenie kryte blachą, którego ściany składają się głównie z moskitiery. Widać to na zdjęciu, na którym też widać jak powstaje blog.. :)


Na moskitierze, na zewnątrz, wieczorem kiedy to piszę, siedzi sobie jaszczurka i zjada owady, które zatrzymały się na siatce, próbując wlecieć do środka. Druga siedzi w środku - i dojada to co się przedostało.. Jaszczurki są mądre. Lubimy jaszczurki ;).
Dzień dla nas zaczął się o szóstej rano, kiedy po nocnej jeździe autobus dotarł do miejscowości, która znajduje się 9km od ruin. Przyjechał godzinę wcześniej niż się spodziewaliśmy, więc nasza senność mieszała się z zaskoczeniem. Kierowca nas trochę wymęczył - stwierdził, że nie może wyłączyć klimy, więc na drogę trzeba było owinąć się tym co mieliśmy pod ręką.. Po indyjskich doświdczeniach z jazdy dziurawym autobusem - przynajmniej polary mieliśmy pod ręką.. Po obudzeniu się i porannej kawie od ulicznej sprzedawczyni - mała runda po już otwartych (w sumie dwóch o tej porze ;) ) agencjach turystycznych.. W jednej siedział gbur, więc długo tam nie zabawiliśmy, w drugiej - nie było nikogo.. Po chwili zastanowienia - pakujemy się do taksówki i " w ciemno" karzemy zawieźć się do El Pancho - miejsca, które opisałem wyżej :). Dziewczyna z Jungle Palace była już na nogach, i to główna przyczyna dla której wylądowaliśmy akurat w tej chacie..
Po śniadaniu wśród bujnej roślinności,


półgodzinny spacer do ruin - wśród roślinności jeszcze bujniejszej ;).


Ruiny schowane były kiedyś w gęstej dżungli. Dziś jest ona mocno przerzedzona, ale miejsce ma i tak swój wyjątkowy urok..





Dwie godziny myszkowaliśmy wśród ruin,





choć po nocnej jeździe mieliśmy raczej wiekszą ochotę przyłożyć głowę gdzieś na trawie.. :)
Pełno tu tajemniczo wyglądających miejsc - można się zaszyć mimo sporej ilości osób..





Powrót znów wśród bujnej roślinności - najpierw na nogach,


potem przygodnym transportem.


Jutro wyjeżdżamy na dwudniową wycieczkę do serca dżungli meksykańskiej. Najpierw do miejsca zwanego Yaxchilan, które znajduje się w zakolu rzeki granicznej z Gwatemalą. Zakole jest bardzo charakterystyczne - ma kształt litery omega (ładnie wygląda z góry ;) - np. na google maps) i dostępne jest po 22 km rejsie łodzią.. Wcześniej - 170 km jazdy wzdłuż granicy. Później zanocujemy w okolicy a następnie - wizyta Lacandon Jungle. To rezerwat chroniący 30 tys. km kwadratowych dżungli Meksykańskiej..
Ostatnio sporo się działo i nie było czasu "na spokojnie" spisać kilku obserwacji z ostatnich dni pobytu. Może przy następnej okazji.. Teraz - czas zacząć się wsłuchiwać w odgłosy lasu ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz