piątek, 20 października 2023

Pracowity „resting day” - Samagaon

Z Shyala, gdzie nocowaliśmy, do Samagaon jest około godziny marszu. Nam zajęło to około sześciu. "Trochę" zboczyliśmy z trasy - zgodnie ze zmienionym planem dziś jest dzień aklimatyzacyjny. Zanim jednak wyruszyliśmy - o szóstej rano truchtem na dach pensjonatu. Niebo czyste, zaczyna się blue hr, a zaraz za nią - golden hr.. To co pogoda zabrała nam wczoraj (deszcz i chmury) dziś wynagrodziła o wschodzie słońca. A my jesteśmy po południowo-wschodniej stronie Manaslu więc było na co patrzeć, słowami - trudno opisać. Jadąc tu po cichu liczyłem na choć jeden taki wschód.. 

Naszym celem było dziś miejsce zwane Pung Gyen Gompa - "kapliczka" buddyjska zbudowana na końcu ogromnego wypłaszczenia na wysokości 4000 mnpm. Samo miejsce jakoś szczególną urodą nie grzeszy ale droga do niego to zapierający dech w piersiach widok na wschodnią ścianę Manaslu (ponad 5100 bezwzględnego przewyższenia) i otaczające ją szczyty. Z tego miejsca można poczuć jaki to kolos. Najbliższe góry - Himal Chuli i Ngadi Chuli - mają ponad 7800 wysokości a wyglądały przy Manaslu jako o wiele młodsze siostry. 400 m dość ostrej wspinaczki a następnie 500 intensywnego zejścia na tej wysokości nas niemal wykończyły. Do wioski dotarliśmy siłą woli. Iza jest osłabiona chorobą, która od kilku dni ją męczy, ja odczuwam leki ból głowy z powodu wysokości. Jak nałożyć na to 97 km które zrobiliśmy w ciągu ostatnich sześciu dni to wychodzi że rzeczywiście potrzebujemy "resting day", ale takiego prawdziwego. Po drodze widzieliśmy 7 wspaniałych orłów, trzy kozice i psa - dodatkowe wrażenia jeszcze zwiększyły satysfakcję :). Temperatura jest niska, w nocy minus kilka stopni, śpimy w śpiworach przykryci kołdrami. No nie jesteśmy fanami tych temperatur.. Jeszcze jeden detal: karawany mułów zostały poniżej trzech tysięcy metrów, teraz musimy bardzo uważać żeby z kolei nie wdepnąć w odchody jaków..


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz