Mamy za sobą doświadczenie pobytu kilku dni w dżungli sprzed kilkunastu lat w Peru - postanowiliśmy tamte dobre wspomnienia odświeżyć - stąd pomysł nas Cuyabeno, rezerwat w północno wschodniej części Ekwadoru, blisko granicy z Kolumbią. Podróż z Quito i z powrotem jest dość uciążliwa - w sumie około jedenastu godzin w autobusie w każdą stronę, plus dwie godziny łodzią motorową. Od początku towarzyszył nam deszcz, miejscami stać intensywny, co, szczególnie na łodzi, nie jest zbyt przyjemne, mimo tego że jest ciepło. Pierwsze zaskoczenie - jest ciepło i wilgotno, ale nie "ekstremalnie", jak się spodziewaliśmy. Gdyby nie deszcz - być może udałoby się zachować suchą skórę. Do 100% wilgotności trochę brakuje.. Drugie zaskoczenie - w nocy jest stosunkowo cicho. Tzn. słychać różne dźwięki, głównie ptaki, ale daleko temu do kakofonii jaką pamiętamy z Peru - tam znacznie więcej stworzeń wydzierało dzioby i paszcze, nie mówiąc o furkocie skrzydeł.
piątek, 27 maja 2022
Trzy dni w (naprawdę) deszczowym lesie - Cuyabeno.
Woda jest tu wszędzie - o tej porze roku poziom rzek jest bardzo wysoki. Ma to swój urok, szczególnie w chwilach gdy pokazuje się trochę słońca. Do jednej z wielu wybudowanych w okolicy "loży" dotarliśmy wczesnym popołudniem, po nie przespanej w autobusie nocy. Mokrzy po ulewie, która nas złapała na łodzi. Po obiedzie i krótkim odpoczynku zapakowali nas na rodzaj tratwy i powłosłowaliśmy w kierunku jeziora w dżungli. Cel - kąpiel i zachód słońca zrealizowany tylko w połowie: była tylko kąpiel. Po powrocie - "night walk" - nocny spacer między pająkami, i wszystkim innym co wyłazi po zmroku. Nie ma przebacz, choć oczy same się zamykają..
Mieszkamy w chacie krytej trawą. Zamiast okien są siatki przeciw insektom, w łazience jest nawet trochę cieplej wody. Jest też duża chata z kuchnią, jadalnią i miejscem do odpoczynku oraz wieża widokowa - wszystko drewniane i kryte trawą. Przewodnik bardzo się stara, choć nie zawsze mu wychodzi. Pozostała obsługa stara stara się jeszcze bardziej i im najczęściej wychodzi to dobrze ;). Pobyt wypełniły nam wycieczki do dżungli (łodziami i trochę pieszo), pływanie w poszukiwaniu zwierząt i ptaków, wizyta w wiosce, gdzie w ciągu 1,5 h razem miejscową gospodynią przeszliśmy cały proces technologiczny produkcji placków z manioku, zwanych tu Casave - od wykopania korzenia, ucieranie go i suszenie masy, po pieczenie placków i konsumpcję - z dodatkami przygotowanymi przez przewodnika (sałatka z tuńczyka - pycha). Wszystko z użyciem prymitywnych narzędzi i paleniska z drewna - szacun :). Ciekawe. Miała być jeszcze wizyta u szamana ale gdzieś się zawieruszył. Grzyby zbiera ? Hmm..
Do kuchni przychodzą czasem małpy -kraść banany, i podpływa mały kajman - dokarmiany przez kucharza (woda jest wszędzie..).
Przez trzy dni zebrało się sporo wrażeń. Widzieliśmy trochę ptaków, małego boa, mini boa :), parę gatunków małp, dużego Kajmana (znaczy - sam łeb :) ), wydech delfina rzecznego, a płynąc z powrotem - niedużą anakondę i trzy leniwce. Jedzenie przygotowywane na miejscu smaczne, zawsze z mini deserem, był też niewielki bar 🙂.
Jedno z "doświadczeń" szczególnie zapamiętałem - powrót łodzią wiosłową (bardziej - pagajową..) ze spaceru w dżungli. Dziewięć osób na niewielkiej, bardzo chybotliwej łodzi, z niskimi burtami. Zanim dobrze ruszyliśmy z miejsca już nabraliśmy sporo wody, a do przepłynięcia było na oko z 1.5 km po jeziorze. Nie byłem w stanie wiosłować - całą drogę trzymałem dłonie na burtach, starając się utrzymywać balans. Chyba pomogło ;) bo udało się wrócić, ale uprzedziłem przewodnika żeby przy następnej okazji uprzedzał mnie wcześniej. Żebym przypadkiem drugi raz do tego cholerstwa nie wsiadł. Co też się stało.. Pakować prawie emeryta ze sponiewieranym kręgosłupem do takiej łupiny..
W trakcie pobytu trafiła nam się bardzo pozytywna ekipa - oprócz nas siedem osób z Włoch, Szwajcarii i Hiszpanii. Dużo wygłupów, dużo śmiechu, dużo energii, parę fajnych rozmów o wszystkim - od narkotyków w Ekwadorze po bezpośrednią demokrację w Szwajcarii. Oprócz oczywiście tradycyjnej wymiany doświadczeń z podróży. Parę osób np. zrobiło sobie kilkumiesięczną "przerwę od pracy" żeby pojeździć po świecie. Podoba mi się ten model 🙂. Będzie grupa na What's Upie do wymiany zdjęć i filmików..
Teraz powrót późną nocą do Quito. Jutro i pojutrze ostatni punkt podróży - Otavalo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz