Ostatni dzień naszego pobytu na Galapagos to gratka dla Snorkerów - wycieczka łodzią wokół wyspy z kilkoma przystankami na pływanie. Każde o innym charakterze i w innych warunkach. Na pierwszy ogień - najmocniejszy punkt programu: Kicker Rock. Jeśli ktoś miałby nurkować z maską tylko raz w życiu, to z czystym sumieniem można to miejsce polecić. Jeśli ktoś lubi tę aktywność i jeździ po świecie w tym celu - to również jest absolutne "must do". Skała robi wrażenie już przy oglądaniu jej z daleka. Z bliska, szczególnie jeśli zajrzeć do kanału w jej większej części - absolutnie zapiera dech. Woda bardzo przejrzysta i pięknie turkusowa, przy skale pływy unoszące ciało po kilka metrów w górę i dół (jeszcze wieczorem czuję falowanie), a pod wodą.. Kolory jak na rafie. Nie znam się nad podmorskim życiu, ale myślę że mało jest miejsc z takim bogactwem życia. Skorupiaki, rośliny, jakieś dziwne "kolczaste" stworzenia, rozgwiazdy, masa kolorowych ryb. Tradycyjnie już rekiny (niestety nie "młoty", które się tu trafiają), żółwie i lwy morskie. Gdyby nie konieczność trzymania końcówki rurki do oddychania pewnie cały ten czas pływał bym z otwartą paszczą.. Wpłynęliśmy najpierw do kanału którego ściany wznosiły się nad nami kilkadziesiąt metrów (spojrzenie w górę - jedno wielkie "wow"), potem opłynęliśmy większą skałę kanałem który oddziela ją od mniejszej, strzelistej części. Dalej - wzdłuż przepastnych, pionowych ścian. I ciągle wkoło bardzo kolorowo..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz