Najpierw musieliśmy zjechać na południe. Bardzo urozmaicony krajobraz, mnóstwo pagórków, zielono, dużo więcej miejscowości. Jednym słowem - wyjechaliśmy z dziczy i wyraźnie to czuć - może się wydawać ze to kompletnie inny kraj.
Nasz przedostatni dzień spędzamy rano w Noosa National Park. Piękne wybrzeże - piaskowe plaże wymieszane ze skalistymi klifami.Ścieżki prowadzą najpierw brzegiem klifu,
potem przez ocienione zagajniki, z fantastyczną roślinnością - różnorodną i kolorową:
Popoludnie spędziliśmy wśród Glass House Mountains. Nie wiem czemu odkrywcy się tak skojarzyły. Wyglądem trochę przypominają mikro Guilin z Chin: zalesione wzgórza, wysokości kilkuset metrów, o dość stromych ścianach, wyrastające wprost z zalesionej równiny. Bardzo malownicze. Wspięliśmy się na jedno żeby się rozejrzeć. Zdjęć nie ma - bateria postanowiła nie pracować więcej.
Dziś ostatni nocleg na kempingu. Jutro przed południem oddajemy auto i może trochę powłóczymy się po kurortach Golden Coast..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz