Do wczorajszych atrakcji warto dorzucić pierwsze spotkanie z dzikim dingo ( zabiegł) nam drogę wieczorem) i z mysikrólikiem - zwierzęciem o wyglądzie myszy ale wielkości królika, w dodatku kicającym jak królik, które zaglądało na naszą "kwaterę":
( zdjęcie kwatery, mysikrólika na nim nie ma ;) ).
Rano pospalibyśmy dłużej, bo Territory Wildlife Park otwierają dopiero o dziewiątej, ale w międzyczasie zmieniła się strefa czasowa ( kolejne 1.5 h w plecy ' teraz już 7.5 względem Polski) więc znów trzeba było wstać o świcie :(.
Park to stosunkowo niewielkich rozmiarów teren gdzie australijskie dzieci i "australijscy neofici" ( głównie z Japonii, trochę z Polski ;) ) mogą z bliska i bezpiecznie zobaczyć faunę i florę charakterystyczną dla tego kontynentu. Jeśli fauna akurat nie śpi w cieniu albo nie odleci w siną dal.. Tak czy inaczej - to bardzo przyjemne i kolorowe doświadczenie..
( zdjęcie kwatery, mysikrólika na nim nie ma ;) ).
Rano pospalibyśmy dłużej, bo Territory Wildlife Park otwierają dopiero o dziewiątej, ale w międzyczasie zmieniła się strefa czasowa ( kolejne 1.5 h w plecy ' teraz już 7.5 względem Polski) więc znów trzeba było wstać o świcie :(.
Park to stosunkowo niewielkich rozmiarów teren gdzie australijskie dzieci i "australijscy neofici" ( głównie z Japonii, trochę z Polski ;) ) mogą z bliska i bezpiecznie zobaczyć faunę i florę charakterystyczną dla tego kontynentu. Jeśli fauna akurat nie śpi w cieniu albo nie odleci w siną dal.. Tak czy inaczej - to bardzo przyjemne i kolorowe doświadczenie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz