Na pierwszy rzut oka krajobraz dwóch stanów: WA i NT wydaje się być bardzo monotonny i mało urozmaicony. O ile temu pierwszemu, szczególnie w świetle ogromnych odległości które pokonujemy. (jak na wyjazd wakacyjny), trudno zaprzeczyć, o tyle w tym drugim przypadku - warto "popatrzeć głębiej". Wielokilometrowe odcinki terenów całkowicie płaskich potrafią się nagle zamienić w skaliste odcinki pełne zakrętów, po to by kilka chwil wrócić do dawnej postaci. Godzinna jazda wśród niewielkich drzew nagle zamienia się w równą jak stół prerię, po to, by po kilkudziesięciu minutach rozpocząć kolejny, wielokilometrowy odcinek - tym razem zarośli usianych tysiącami termitier. Przesuwając się np. na południe wydawało mi się ze krajobraz powoli zaczyna pustynnieć, kiedy znów pojawily się odcinki trawiaste pokryte rzadko rozrzuconymi, niewielkimi drzewkami, znane z zachodniego wybrzeża - i po horyzont nie widać niczego innego. Niby monotonnie, ale co chwila inaczej.
"Monotonni" na pewno nie wydają się za to sami Australijczycy. Są otwarci, chętnie nawiązują kontakty, uprzejmie nie pukają się w czoło kiedy słyszą jaką podróż odbywamy, jednym słowem - "fajne chłopy". No i ich charakterystyczne poczucie humoru, przenicowane "naturalnym sarkazmem" - próbki mamy właściwie codziennie.
Drugi dzień podróży zaczął się równo ze wschodem słońca - wspaniałe miękkie światło odsłania niewielkie drzewa i tysiące termitier. Śniadanie zjedliśmy w świętym miejscu nazwanym przez miejscowych Karla Karla - skupisku ogromnych kamieni rozrzuconych wśród niewielkich wzgórz. To podobno miejsce magiczne gdzie wybrani doświadczyli sennych wizji. Wybranym też znana jest ich treść - tacy zwykli śmiertelnicy nie są do takich tajemnic dopuszczani..
Wczesnym popołudniem zameldowaliśmy się w Alice Springs. Tak naprawdę nie wiem czemu ale miejsce ik też w samym środku kontyngentu. Równie daleko od wszystkiego..
Po zrobieniu zakupow ( dziś Niedziela - wszystkie Liquor Store'y nieczynne :( ) jedziemy jeszcze dalej. Do tajemniczego Uluru jest stąd jeszcze ponad 400 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz