wtorek, 23 kwietnia 2024

Tortuguero - tukany też lubią pospać..

Czas na kolejną szybką zmianę klimatu. Choć zanim wyjechaliśmy - jeszcze jedna próba poszukania Quetzala - udana :), choć połowicznie, tzn. udało się podpatrzeć samicę, która nie jest tak piękna jak samiec. Potem - cztery godziny samochodem, potem godzina płaskodenną łodzią, najpierw rzeczką o bardzo niskim stanie wody (sternik - szacun), potem zieloną laguną i znów jesteśmy nad morzem - tym razem karaibskim. Miasteczko Tortuguero ma niespełna kilometr długości i.. żadnej ulicy. W związku z czym brak tu samochodów, jest za to coś w rodzaju deptaku, i to w sensie dosłownym - ruch wyłącznie pieszy. Osada leży na wyspie, której część i otaczające kanały stanowią rezerwat o tej samej nazwie. Klimat „wyluzowany”, czuć że to Karaiby.. My oczywiście przyjechaliśmy tu przede wszystkim nie dla reagge i Cuba Libre ( choć czemu nie :) ), ale w poszukiwaniu kolejnych „kreatur” i zieloności.. Zaskoczenia nie ma - potwierdza się bogactwo i różnorodność - zarówno w dzień jak i w nocy. Gdyby tak jeszcze te kolorowe żabki.. Zdecydowaliśmy się na „zestaw standardowy” tutaj: poranne „pagajowanie” łodzią po kanałach, popołudniowy spacer po Tiger Trail i nocne poszukiwania zwierząt, choć nie w tej kolejności :). W nocy - min. węże, iguany, leniwce, rodzaj jeżozwierza (wg przewodnika), śpiący tukan - wszystko w koronach drzew, pająki, jaszczurki, owady - na wyciągnięcie ręki, rano - kajmany, kolorowe ptaki, iguany, a po południu - pasta jaszczurek w bardzo bliskim kontakcie :). Jednym słowem - mimo ocieplenia klimatu przyroda żyje :). Wahaliśmy się czy tu przyjechać - teraz nie żałujemy..

 













































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz