sobota, 15 czerwca 2019

Yosemite jest piękne. Nieprzewidziane przerwy się zdarzają.

Pierwszy „normalny” dzień to wizyta w Yosemite. Z powodu wczorajszych opóźnień, pna wschód słońca się nie udało zebrać, ale 2h po wschodzie tez jest tam pięknie..


Park robi wrażenie bardzo „przyjaznego” - widoki jak z najpiękniejszych dolin alpejskich, podczas kiedy pogoda taka trochę śródziemnomorska. Wodospady, wspaniała przyroda, granitowe skaly.. Taki mały raj :). Do raju trzeba tylko przyjechać wcześnie - po dziesiątej trudno o miejsce do zaparkowania..  ;)

Po południu - transfer do Olancha, skąd po noclegu w indiańskim tipi mieliśmy udać się rano do Doliny Śmierci, ale.. się nie udaliśmy.. Tipi okazało się być chyba najbardziej pechowym miejscem noclegowym dla nas.

 Z powodu bardzo pechowych okoliczności zamiast w wygodnym łóżku zmuszeni zostaliśmy do spędzenia nocy na oddziale ratunkowym najbliższego szpitala, a następnie - do kilkugodzinnej podróży do Reno, 400 km na północ, gdzie mają lepszych specjalistów. Tam spędziliśmy kolejny dzień diagnozując co dalej z moim okiem, które ucierpiało w całym zdarzeniu. Na tą chwile wyglada ze po paru dniach oko powinno zacząć funkcjonować normalnie, ale plany musimy zmienić i ograniczyć trochę naszą aktywność.. Wpisy na blogu pewnie tez będą się pojawiać mniej regularnie niż w normalnych okolicznościach..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz