sobota, 22 czerwca 2019

Lamar - dolina bizonów

Właściwie - nie tylko bizonów. To najdziksza część parku Yelloestone. My spotkaliśmy tu jeszcze sarny/jelenie, coś na  kształt kozic, kozła górskiego a nawet wilka. Wszystko w trakcie popołudniowego przejazdu z północno- zachodniego na północno-wschodni kraniec parku. Dolina jest wspaniała, bardzo rozległa, ogromne przestrzenie łąk otoczone wysokimi górami, pełno strumieni i rozlewisk. Setki bizonów. Można spotkać nawet rosomaki - my widzieliśmy ludzi czatujących z aparatami przy ogromnej norze :). 




Wyjazd z parku nie kończy atrakcji bo zaczyna się droga widokowa - dziesiątki kilometrów wśród gór i kanionów, trasą słynnej ucieczki Indian Nez Pierce, z wodzem Josephem,  przed kawalerią amerykańską. Śladów tej tułaczki jest pełno w parku - trzeba tylko chcieć je znaleźć.. Kulminację trasy, również w sensie dosłownym, stanowi przełęcz na wysokości 2500m - widoki z gatunku tych zapierających ;).




Wczorajszy wieczór spędziliśmy w towarzystwie Trish i Kevina. Ona - zakochana w koniach, umilająca sobie emeryturę strzelaniem z łuku w jeździe na koniu, on - miłośnik fotografii, bardzo częsty bywalec miejsc w Yellowstone do których my nigdy nie dotrzemy. Bardzo dobra kolacja, słuchanie historii o dzikich mustangach i narzekań na obecnego prezydenta USA, którego wielu amerykanów się zwyczajnie wstydzi.. Spotkanie to taki wstęp do tego co będzie pojutrze. Moja ekscytacja bliskim spotkaniem z dzikimi końmi tylko wzrosła..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz