10.10
Pierwszy dzień kiedy nie musieliśmy wstawać rano.. wiec skwapliwe skorzystaliśmy z okazji. Wyjazd o 9tej - cóż za przyjemność :).
Rano - przeprawa przez rzekę i ponad trzy godziny wertepów powrotnej drogi do Miandrivazo. Wykorzystuję ten czas na planowanie dalszych kroków. Około południa lunch - wspaniałe przyrządzone krewetki - wykwintnie można rzec ;), porcja - 15 PLN. Nasz driver jak na razie dobrze wybiera.. Krótka wizyta na lokalnym bazarku i kolejna przeprawa - tym razem 45min pod prąd rzeki. Spędzone na dachu naszego Patrola. Wiatr we włosach, rozległe widoki, temperatura 35 stopni... Ligę is good :).
Po przeprawie - ruszamy piaszczystą drogą krajową w stronę Morondovy. Kompletne pustkowie, ziemia jakby co do wzięcia ;). Po drodze najpierw pojedyncze baobaby, potem zagajniki baobabów (różne gatunki), wreszcie - Holly Baobab (piękne drzewo, obwód - dziewięć osób ;) ), Male Baobab (jak podjechaliśmy bliżej tomprzekinalismy sie skąd nazwa, odrost.... godny baobabu :) ), potem - Lover Baobab (p-bnie jedyne na świecie dwa bardzo stare baobaby skręcone ze sobą), wreszcie - słynna aleja baobabów, oczywiście o zachodzie słońca.. Dostojne i ogromne, "korzenie nieba"..
Oczywiście - mnóstwo amatorów fotografowania. My tez :).
Wieczorem dotarliśmy nad morze - Kanał Mozambicki, za horyzontem Afryka. Od morze wieje ożywcza bryza - wreszcie da się wytrzymać..
Jutro - znów wjeżdżamy w strefę bez internetu. W planach m.in. dzień w wiosce rybackiej, w bungalowach na plaży. Poleniuchujemy, popatrzymy jak budują tradycyjne łodzie, może nawet gdzieś popłyniemy..
A dziś jeszcze - ciepła woda w kranie. Mmmm...
Pierwszy dzień kiedy nie musieliśmy wstawać rano.. wiec skwapliwe skorzystaliśmy z okazji. Wyjazd o 9tej - cóż za przyjemność :).
Rano - przeprawa przez rzekę i ponad trzy godziny wertepów powrotnej drogi do Miandrivazo. Wykorzystuję ten czas na planowanie dalszych kroków. Około południa lunch - wspaniałe przyrządzone krewetki - wykwintnie można rzec ;), porcja - 15 PLN. Nasz driver jak na razie dobrze wybiera.. Krótka wizyta na lokalnym bazarku i kolejna przeprawa - tym razem 45min pod prąd rzeki. Spędzone na dachu naszego Patrola. Wiatr we włosach, rozległe widoki, temperatura 35 stopni... Ligę is good :).
Po przeprawie - ruszamy piaszczystą drogą krajową w stronę Morondovy. Kompletne pustkowie, ziemia jakby co do wzięcia ;). Po drodze najpierw pojedyncze baobaby, potem zagajniki baobabów (różne gatunki), wreszcie - Holly Baobab (piękne drzewo, obwód - dziewięć osób ;) ), Male Baobab (jak podjechaliśmy bliżej tomprzekinalismy sie skąd nazwa, odrost.... godny baobabu :) ), potem - Lover Baobab (p-bnie jedyne na świecie dwa bardzo stare baobaby skręcone ze sobą), wreszcie - słynna aleja baobabów, oczywiście o zachodzie słońca.. Dostojne i ogromne, "korzenie nieba"..
Oczywiście - mnóstwo amatorów fotografowania. My tez :).
Wieczorem dotarliśmy nad morze - Kanał Mozambicki, za horyzontem Afryka. Od morze wieje ożywcza bryza - wreszcie da się wytrzymać..
Jutro - znów wjeżdżamy w strefę bez internetu. W planach m.in. dzień w wiosce rybackiej, w bungalowach na plaży. Poleniuchujemy, popatrzymy jak budują tradycyjne łodzie, może nawet gdzieś popłyniemy..
A dziś jeszcze - ciepła woda w kranie. Mmmm...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz