22.10
Lot upłynął spokojnie, choć w samolocie z popsutą (?) klimatyzacją. Dobrze było wysiąść..
Wylądowaliśmy w Nairobi około 19tej, ale moje myśli pozostały jeszcze tam. Fakt że wyjazd nie jest "emocjonalnie obojętny" świadczy o tym, że podróż była udana..
Mam przed oczami ciagle wiele obrazów. Przede wszystkim - ludzi i tego jak żyją..
To że kraj jest biedny wiedzą wszyscy. Co innego jednak wiedzieć, co innego - zobaczyć i poczuć. Pierwsze wrażenie życia w stolicy np. to tłok i chaos. Mnóstwo ludzi, mnóstwo samochodów, spaliny, nieporządek, bałagan w zabudowie, zapuszczone przedmieścia. Po wizycie w zachodniej części kraju jednak stolica wydaje sie być oazą lepszego życia. Wrażenie chaosu i (pozornego) bałaganu w organizacji życia pozostaje, jednak ludzie są tu o niebo lepiej ubrani, na ulicach są samochody a nie wózki zaprzężone w Zebu, nikt nie nosi kilometrami wody do wioski, nie ma domów z patyków.. Czy ludzie są tu szczęśliwsi - trudno jednak stwierdzić..
Wiele osób ostrzegało nas przed kieszonkowcami i wychodzeniem po zmroku z hotelu, jednak nie spotkaliśmy sie z żadnymi objawami złych intencji w stosunku do nas. Wręcz przeciwnie. Z krótkiego doświadczenia widać, że Malgasze są ludźmi otwartymi i chętnymi do kontaktów, choć w niektórych sytuacjach wydają sie zawstydzeni. W głębi kraju pojawienie sie białych w wiosce/miasteczku wzbudza ciągle zaciekawienie. Dzieci okazują to oczywiście bezpośrednio - pozdrawiając nas, wykrzykując Salut Vaza (!), a widząc naszą reakcję - podbiegają w nadziei na podarek. Dorośli - przyglądają sie z oddalenia, czasem coś komentując. Nie dziwię sie, bo stanowimy spore urozmaicenie w ich dość prostym i, wydaje się, monotonnym życiu. W porównaniu z naszym - raczej walce o przetrwanie.
Najlepiej sytuowana wydaje sie centralna część, i to raczej okolice Antsirabe a nie stolicy kraju. Im dalej - tym biedniej. Tam gdzie klimat pozwala, ludzie starają sie uprawiać każdy kawałek ziemi, jednak w części zachodniej - ogromne połacie pozostają niezagospodarowane. W środkowo-zachodniej części kraju deszcz pada niezwykle rzadko, poletka są mikroskopijne, a ludzie potrzebują właściwie wszystkiego. Interesujące jest jednak to, że nie sprawiają wrażenia złych czy sfrustrowanych, raczej - zdeterminowanych i zaprawionych w walce. Przejeżdżając przez wioski, zatrzymując sie w nich, człowiek nie myśli raczej o zwiedzaniu, a o tym jak by tu im pomóc.. Ogromny szacunek u mnie wzbudza to jak potrafią sobie radzić ze wszystkim. Wszyscy - od dwuletniego szkraba po ludzi starszych. Dzieci cierpliwie znoszą niewygody, wymyślają sobie zabawy i zabawki (np. dziś widzieliśmy grupkę dzieciaków z "wózkami" zrobionymi z kartonowych skrzynek po owocach, do których przywiązały sobie sznurki. I pełno radości :). Trochę starsze - pomagają rodzicom. Kobiety - dzielnie dźwigają ciężary na głowach - od chrustu, poprzez różnego rodzaju towary (np. - ryby ;)) po ciężkie baniaki z wodą. A przecież obowiązki domowe (pranie w rzece, sprzątanie obejścia) to w całości ich domena. Mężczyźni - pracują potwornie ciężko, głównie na polach, często - nie za pieniądze, tylko żeby "wyprodukować" to czego potrzebuje rodzina, ewentualnie - wymienić na inny towar. Radzą sobie (bo muszą) w każdej sytuacji (np. widziałem ludzi reperujących silniki samochodowe wprost w przydrożnym pyle, czy transportujących praktycznie każdą rzecz jaką można sobie wyobrazić na ciągniętych, czy pchanych, wózkach. Poziom "zaawansowania technicznego" jest niewyobrażalnie niski - właściwie wszystkie prace polowe (łącznie z oraniem pól) wykonywane są ręcznie, mają tylko bardzo prymitywne narzędzia ("roboty drogowe" : grupa facetów ubrana w odblaskowe kamizelki wymachuje na poboczu metrowymi kijami, do których przywiązane są sierpy - takie "kosiarki", oczywiście - tam gdzie droga jest.. ), poruszają sie w większości pieszo. W miastach głównym zajęciem wydaje sie handel, choć ich tajemnicą pozostaje jak to możliwe, że widać niemal wyłącznie sprzedających, kupujących - jak na lekarstwo.. W wioskach, 14-15 letnie matki nie są rzadkością. Często widać, że dźwigająca na plecach dziecko jest niewiele od niego większa. Oczywiście - czasem to może być siostra, chyba ze dźwigająca jest akurat ciężarna.. Na prowincji jedyne porządne (w ich kategoriach) budynki to kościoły (katolickie, protestanckie, ewnagelicko-reformowane, czasem - meczety) i szkoły. Ludzie zaczynają funkcjonowanie o wschodzie słońca, kończą - w godzinę/dwie po jego zachodzie. Opieki zdrowotnej - żadnej. Często muszą też organizować coś w rodzaju lokalnej milicji - dla utrzymania porządku i ochrony pól przed złodziejami krów. Opieki Państwa nie widać. Drogi raczej niszczeją niz są budowane. Jak już władza coś zrobi to często jest to "chybione" (np. przygotowane betonowe stoiska do handlu, kilometr za wioską - nikomu nie chce sie tam chodzić).
W czasie naszej podróży zdecydowaliśmy się nie tylko odwiedzać popularne turystycznie miejsca (Państwo zresztą kładzie na nich łapę - np ceny w rezerwatach są juz bardzo wysokie i bedą wyższe), ale "wjechaliśmy" też w tą zwykłą rzeczywistość. Żadne słowa tego nie oddadzą, jak dla mnie - nieocenione doświadczenie życiowe.
Przyjechaliśmy tu bo spodziewaliśmy się, że to zupełnie inny kraj od tego co do tej pory widzieliśmy. Jest rzeczywiście inny. Endemiczna przyroda (Baobaby - mmm.., ptaki, lemury, kameleony, roślinność), ogromne zniszczenia środowiska (ciagle płonące pola, drzewa wycięte, surowy klimat) ale i piękne, nie spotykane gdzie indziej krajobrazy. Nie ma tu tysiącletnich kultur, ludzie pojawili się tu dopiero kilkaset lat temu , są mieszanką przybyszów z Afryki, państw arabskich, Indii, Chin i Malezji (widać to w urodzie ludzi).Kraj biedny ale dzielny, z ciężko pracującymi ludźmi, gdzie wysiłki różnych religii muszą mierzyć się z siłą tradycji i kultur plemion (wczoraj widzieliśmy orszak z ciałem zmarłego wyjętym z grobu - jeszcze mam ciarki..), oraz - z ludzką biedą... Kraj, który ma problemy właściwie ze wszystkim, ale, w którym ludzie sprawiają wrażenie tych, którzy nie myślą o tych problemach tylko po prostu zakasują rękawy i sobie z nimi radzą. Nawet jeśli to w kategoriach Europejczyka praca ponad siły..
Spotkaliśmy Was wielu. Już mi Was brakuje..
Salut Vaza!