Ostatnie dni spędzamy powoli zbliżając się do Muscat. Po drodze odwiedzamy wadi's, w których można popływać i podziwiać to co natura może zrobić, jeśli dostarczy jej się trochę wody. Wpadliśmy też do Sur z ładnym widokiem na okolicę portu, i gdzie zajrzeliśmy do stoczni, gdzie całkowicie ręcznie buduje się drewniane łodzie rybackie. Niektóre - całkiem duże (30-40m długości na oko). Noclegi - na plaży i w innym plenerze ;). W czwartek uroczyście dopiliśmy ostatnie 100 ml rumu, dzieląc je troskliwie na dwie kolejki dla czterech osób. Do momentu przejścia kontroli paszportowej w niedzielę wieczorem - prohibicja.. W piątek po południu wizyta w czymś co trochę przypomina fiordy. Niestety co bardziej atrakcyjne widokowo miejsca zajęte są na prywatne osiedla - niedostępne dla nas. Jesteśmy bardzo blisko stolicy - widocznie jest tu trochę obywateli, których stać na takie atrakcje. Ostatnia noc w palmowym buszu uczczona ogromnym tuńczykiem ugrilowanym na zaimprowizowanym grillu przez wyprawowego kucharza..
W Sobotę od rana plażowanie i snorklowanie, a potem - uzupełnienić zaległości higieniczne w Muscat. Plan na jutro - pływanie z maską na lokalnej rafie i odwiedziny u delfinów. Późnym wieczorem - powrót w strefę chłodu :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz