sobota, 5 listopada 2022

Salalah - pająki i wodospady

Właściwie to jeden wodospad, ale za to bardzo piękny, choć i w nim jest stosunkowo mało wody w tym czasie. Podróż do Salalah zajęła nam około ośmiu godzin. Najpierw 600 km kamieni przysypanych piachem - po horyzont idealnie płasko i bez życia. Nawet ptaki się tam nie zapuszczają - interior Omanu. Jakieś 150 km przed Salalah pojawiają się pierwsze oznaki życia - najpierw porosty, potem roślinność przypominająca sawannę, wreszcie -żółta trawa. Wokół miasta to już "zupełnie inny świat świat" w porównaniu z tym co widzieliśmy wcześniej: dużo palm, sporo zieleni, coś jakby ogromna oaza na mapie tego kraju. Klimat jest tu nieco łagodniejszy choć nam tak czy inaczej jest cholernie gorąco.. Wieczorem wizyta na "targu złota" - to kwartał ulic z samymi sklepami jubilerskimi. Klientela - prawie wyłącznie kobiety w abajach, dużo wyrobię podobnych do europejskich, ale dużo też wyglądających dla nas dość egzotycznie - łącznie z czymś co przypomina złotą "spódniczkę" do tańca brzucha. Potem jeszcze wpadliśmy do ogromnego centrum handlowego. "Ogromne" w tym przypadku oznacza dokładnie to: baaardzo wielkie. Omańczycy spędzają tu czas całymi rodzinami choć niekoniecznie ciągle wspólnie. Asortyment sklepów pokazuje, że zachodnie produkty są całkiem mile widziane.

Rano - targ kadzidła, następnie piękne "ptasie miejsce" gdzie na niewielkim terenie podglądamy dość zróżnicowane "towarzystwo": parę gatunków czapli, warzęchy (charakterystyczne płaskie dzioby), trafił się orzeł, ibisy, młode flamingi i jeszcze trochę innych gatunków. Pozwalają nawet całkiem blisko podejść.. Kolejny punkt to wspomniany wcześniej wodospad - na pewno zapadnie w pamięci. Na koniec dnia - zagajnik baobabów, w którym natykamy się na mnóstwo pajęczyn z pająkami olbrzymami. Wyglądają groźnie, ale nie wiem czy takie są. Nie sprawdzamy na wszelki wypadek..
Nocleg na wydmach obok miejscowości Mirbat - pewnie wstaniemy podejrzeć wschód słońca..






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz