czwartek, 25 maja 2017

24.05 Rewolwerowcy i Indianie

Tombstone o wschodzie słońca nie wyglada tak pięknie jak o zachodzie, co nie znaczy że poranny spacer był nieudany. Włóczylismy sie około godziny, w poszukiwaniu m.in. cmentarza.





Potem powrót do motelu, pakowanie i z powrotem do miasteczka - na śniadanie. W swojskiej atmosferze, w towarzystwie łba bizona i paru miejscowych, zmierzyliśmy się z dwoma porcjami skromnych, amerykańskich naleśników, uzupełnionych jajecznicą i szynką.. Starczy na trochę...
W oczekiwaniu na otwarcie O.K. Corral była jeszcze chwila żeby powygrzewać się na głównej ulicy miasteczka. Około 9tej - otworzyli muzeum/zagrodę, gdzie miała miejsce najsłynniejsza strzelanina na dzikim zachodzie (tak przynajmniej twierdzą miejscowi). Nie mamy wprawdzie czasu czekać na pokaz na żywo, ale muzeum i tak warte jest odwiedzenia. Można obejrzeć m.in. kuźnię, całkiem legalny w czasach dzikiego zachodu burdel, mini muzeum Geronimo i Apaczów oraz mnóstwo artefaktów z epoki. Jest tez inscenizacja samej strzelaniny - z udziałem naturalnej wielkości, poruszanych manekinów. Spieszymy się żeby zdążyć na 11tą do Tucson, na cmentarzysko samolotów. Jak sie niedługo okazało - znów nadaremnie, bo tym razem brakło dla nas miejsca w autobusie. Widocznie nie ma tam nic ciekawego fatum nas tam nie chce. Obejrzeliśmy za to bardzo dobrze wyposażone muzeum lotnictwa. Mnóstwo samolotów, nie tylko wojskowych, w tym Air Force 1 prezydenta Kennedy'go. Zbliżenie się np. do superfortecy B52 daje pojęcie o potędze zniszczenia amerykańskich sił powietrznych. A to nie jest największy samolot bombowy świata. Generalnie - z jednej strony bardzo ciekawie, z drugiej - trochę dołujące, bo myślę sobie, na cholerę ludzkości tyle śmiertelnych maszyn. Bracia Wright tego nie przewidzieli... Replika ich pięknego samolociku wtłoczona jest w róg hangaru, otoczona cudami technologii zabijania..





Po południu kilkaset km podróży do Fort Apache, który zwiedzimy rano. Wieczorem przejeżdżamy przez rezerwat tego plemienia, co też najweselszym doświadczeniem nie jest. Zaczęliśmy dzień rewolwerowcami i Geronimo, skończyliśmy - z gościną u Indian..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz