Pobudka przed piątą rano - Golden Hour nie zaczeka. Przed śniadaniem - sesja przy wchodzącym słońcu. Warto było wstawać.. Towarzyszą nam dzikie króliki i stworzenia podobne do wiewiórek. Włóczę się z aparatem w ręku i wypiekami na twarzy wśród zarośli i drzewek Jozuego. Grzechotniki chyba śpią - w tej sytuacji wydaje się praktycznie niemożliwe uniknąć kontaktu - na szczęście żaden nie stanął na drodze..
Po śniadaniu - czas do parku...
Znów zadziwia mnie różnorodność tego co oferuje Ameryka - nawet na pustyni..
Odwiedzamy kilka miejsc, m.in. opuszczoną kopalnię złota i ogród kaktusów. Bardzo gorąco i bardzo ładnie..
Po zwiedzaniu parku - zostało kilkaset km do zrobienia - kierunek Tucson.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz