Dolecieliśmy zgodnie z planem - siedmiu godzinach od wylotu z Monachium. Lufthansa, już tradycyjnie, dba o pasażerów, więc czasu na sen w zasadzie nie było wcale. Bo albo przygotowanie do posiłku, albo posiłek, albo drink po posiłku.
Na lotnisku nie było mgły więc bagaże też szybko się znalazły ;). Musieliśmy trochę poczekać na Raj'a , który gdzieś utknął po drodze. Po paru minutach już wiemy gdzie utknął.. Tego się nie da opisać.. Widzieliśmy już zatłoczone ulice w wielu miejscach na świecie ale to co się tu dzieje bije wszelkie rekordy... Nawet Chiny się nie umywają.. Jeździ tu wszystko, we wszystkie strony... Linie wyznaczające pasy ruchu nikomu nie przeszkadzają.. 3-4 osoby na jednym motocyklu (bez przyczepy oczywiście), w tym - matki z dziećmi na ręku. Minęliśmy np. motocykl, na którym kobieta siedząca z z tyłu trzymała na siedzeniu.. butlę gazową.. Tą dużą, 12 kg czy jakoś tak ;). Po kilkanaście osób w motorowych trójkołowcach, czasem - na dachu..
Ciągniki, riksze albo.. krowy transportujące konstrukcje stalowe ( ;) ),
muły, wielbłądy,
ciężarówki z odpadami.. No i od czasu do czasu krowy przechadzające się wzdłuż i w poprzek drogi..
Wokół drogi - krajobraz trochę przygnębiający - przyroda bardzo uboga. Przynajmniej w okolicach Delhi.. Pierwsza przygoda - po drodze zatrzymała nas policja. Pan oficer sprawdził wszystkie dokumenty, a gdy nie miał się do czego przyczepić, zażyczył sobie żeby mu zapłacić bo .. prędkość przekroczona... Oczywiście żadnego przyrządu pomiarowego nie okazał. Wziął 50 Rupii. Pokwitowania nie wystawił.
Podróżujemy z Rajem, jego żoną i uroczą, 7-dmio miesięczną córeczką..
Nasz popołudnowy cel, Taj Mahal, przywitał nas zgrają sprzedawców wszystkiego. Po wstępnym opędzeniu się "zakupiliśmy" przejazd wozem ciagniętym przez wielbłąda..
Samo mauzoleum robi wrażenie równie duże, co historie towarzyszące jego powstaniu. Król, który je postawił z miłości do żony zmarłej przy porodzie 14-go dziecka, stał się niejako jego ofiarą. Zmarł patrząc z nieodległego fortu na swoje dzieło, uwięziony przez własnego syna, który uważał za marnotrawstwo budowanie tak okazałego grobowca. Syn wymordował swoich braci, został władcą i nie pozwolił na budowę bliźnieczego, tym razem czarnego, mauzoleum po drugiej stronie rzeki.. Z tego wszystkiego do dziś pozostał nam jeden z Cudów Świata..Przy okazji - to już drugi jaki odwiedziliśmy w ciągu 2 ostatnich lat... :)
Taj pozostawia spore wrażenie, ale.. nie wyobrażam sobie jego zwiedzania w środku sezonu. Kolejna ofiara popularności.
Teren opuszczamy przy zachodzie słońca..
Wieczorem trochę emocji przy poszukiwaniu hotelu, kolacja z miejscowym żarciem i.. spać. ;) Pisząc ten tekst przysnąłem już trzy razy - w samolocie nie zmrużyłem oka..
Z ciekawostek - nasza łazienka ma nawet okno. Okno do... drugiej łazienki, z sąsiedniego pokoju. Pierwszy raz widzę taki patent. :)
W pokoju czuć grzybem i jest zimno..
Wrażenie z pierwszego dnia: wierzę już , że Indie to jeden z najbardziej brudnych zakątków świata.
Dobranoc :).
Na lotnisku nie było mgły więc bagaże też szybko się znalazły ;). Musieliśmy trochę poczekać na Raj'a , który gdzieś utknął po drodze. Po paru minutach już wiemy gdzie utknął.. Tego się nie da opisać.. Widzieliśmy już zatłoczone ulice w wielu miejscach na świecie ale to co się tu dzieje bije wszelkie rekordy... Nawet Chiny się nie umywają.. Jeździ tu wszystko, we wszystkie strony... Linie wyznaczające pasy ruchu nikomu nie przeszkadzają.. 3-4 osoby na jednym motocyklu (bez przyczepy oczywiście), w tym - matki z dziećmi na ręku. Minęliśmy np. motocykl, na którym kobieta siedząca z z tyłu trzymała na siedzeniu.. butlę gazową.. Tą dużą, 12 kg czy jakoś tak ;). Po kilkanaście osób w motorowych trójkołowcach, czasem - na dachu..
Ciągniki, riksze albo.. krowy transportujące konstrukcje stalowe ( ;) ),
muły, wielbłądy,
ciężarówki z odpadami.. No i od czasu do czasu krowy przechadzające się wzdłuż i w poprzek drogi..
Wokół drogi - krajobraz trochę przygnębiający - przyroda bardzo uboga. Przynajmniej w okolicach Delhi.. Pierwsza przygoda - po drodze zatrzymała nas policja. Pan oficer sprawdził wszystkie dokumenty, a gdy nie miał się do czego przyczepić, zażyczył sobie żeby mu zapłacić bo .. prędkość przekroczona... Oczywiście żadnego przyrządu pomiarowego nie okazał. Wziął 50 Rupii. Pokwitowania nie wystawił.
Podróżujemy z Rajem, jego żoną i uroczą, 7-dmio miesięczną córeczką..
Samo mauzoleum robi wrażenie równie duże, co historie towarzyszące jego powstaniu. Król, który je postawił z miłości do żony zmarłej przy porodzie 14-go dziecka, stał się niejako jego ofiarą. Zmarł patrząc z nieodległego fortu na swoje dzieło, uwięziony przez własnego syna, który uważał za marnotrawstwo budowanie tak okazałego grobowca. Syn wymordował swoich braci, został władcą i nie pozwolił na budowę bliźnieczego, tym razem czarnego, mauzoleum po drugiej stronie rzeki.. Z tego wszystkiego do dziś pozostał nam jeden z Cudów Świata..Przy okazji - to już drugi jaki odwiedziliśmy w ciągu 2 ostatnich lat... :)
Taj pozostawia spore wrażenie, ale.. nie wyobrażam sobie jego zwiedzania w środku sezonu. Kolejna ofiara popularności.
Teren opuszczamy przy zachodzie słońca..
Wieczorem trochę emocji przy poszukiwaniu hotelu, kolacja z miejscowym żarciem i.. spać. ;) Pisząc ten tekst przysnąłem już trzy razy - w samolocie nie zmrużyłem oka..
Z ciekawostek - nasza łazienka ma nawet okno. Okno do... drugiej łazienki, z sąsiedniego pokoju. Pierwszy raz widzę taki patent. :)
W pokoju czuć grzybem i jest zimno..
Dobranoc :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz