Śniadanko, mmm....
Lot do Jodhpur trwa około pół godziny. Na lotnisku, gdzie wyświetlana jest godzina odlotu:14.00, a nie:12.30, jak mamy napisane na bilecie, dowiadujemy się, że lot nie jest opóźniony.. To godzina wylotu jest zmieniona. Dobrze, że nie na wcześniejszą o 2h... Nauka na przyszłość - dzwonić dzień przed wylotem i potwierdzać. Nie każda linia informuje o zmianach z własnej inicjatywy..
Lotniska w Indiach są mocno strzeżone. Wejść na terminal mogą wyłącznie pasażerowie z biletem w ręku. Spotkała nas dziś w związku z tym śmieszna historia. Mieliśmy wydrukowane tylko potwierdzenie wpłaty za bilety, z podanym jednym nazwiskiem - moim. A jest nas czworo.. Security oficer wyglądał na nieprzejednanego - jedno nazwisko, wejść na terminal może jedna osoba. Hmm... nieszczególnie, chcemy lecieć razem... Na szczęście miałem też wydrukowany bilet kolejowy z czterema nazwiskami. To, że był to bilet nieważny i sprzed pięciu dni, w dodatku na podróż z Delhi to Agry, nie stanowiło problemu :). Przeszliśmy tak trzy kontrole. Na każdej, po chwili zakłopotania, po pokazaniu biletu kolejowego, oficerowie, po odszukaniu wszystkich nazwisk na starym bilecie, ze śmiertelną powagą stwierdzali, że "all is clear" i puszczali nas dalej :).
Samolot się spóźnił, więc nie zaoszczędziliśmy czasu. Na miejscu, w bardzo starym hotelu
u stóp potężnego fortu,
byliśmy około szesnastej. Za to - po szalonej jeździe dwoma tuk tukami
po uliczkach "niebieskiego miasta",
o szerokości miejscami nie przekraczającej 1,5m.
Jak na rollercasterze - wśród straganów, krów, motocykli i przechodniów.
Pozostało nam jedynie tyle czasu żeby powłóczyć się wśród setek "stoisk",
z których wiele ma wielkość większej budy dla psa, niestety... Trochę zakupów i podglądania życia miejscowych
, jak pracują,
i - co dzieje się w mini parku w centrum miasta..
Jutro - wspinamy się na skały fortu,
a po południu - w drogę do pustynnego miasta Jaisalmer...
2G
Lot do Jodhpur trwa około pół godziny. Na lotnisku, gdzie wyświetlana jest godzina odlotu:14.00, a nie:12.30, jak mamy napisane na bilecie, dowiadujemy się, że lot nie jest opóźniony.. To godzina wylotu jest zmieniona. Dobrze, że nie na wcześniejszą o 2h... Nauka na przyszłość - dzwonić dzień przed wylotem i potwierdzać. Nie każda linia informuje o zmianach z własnej inicjatywy..
Lotniska w Indiach są mocno strzeżone. Wejść na terminal mogą wyłącznie pasażerowie z biletem w ręku. Spotkała nas dziś w związku z tym śmieszna historia. Mieliśmy wydrukowane tylko potwierdzenie wpłaty za bilety, z podanym jednym nazwiskiem - moim. A jest nas czworo.. Security oficer wyglądał na nieprzejednanego - jedno nazwisko, wejść na terminal może jedna osoba. Hmm... nieszczególnie, chcemy lecieć razem... Na szczęście miałem też wydrukowany bilet kolejowy z czterema nazwiskami. To, że był to bilet nieważny i sprzed pięciu dni, w dodatku na podróż z Delhi to Agry, nie stanowiło problemu :). Przeszliśmy tak trzy kontrole. Na każdej, po chwili zakłopotania, po pokazaniu biletu kolejowego, oficerowie, po odszukaniu wszystkich nazwisk na starym bilecie, ze śmiertelną powagą stwierdzali, że "all is clear" i puszczali nas dalej :).
Samolot się spóźnił, więc nie zaoszczędziliśmy czasu. Na miejscu, w bardzo starym hotelu
u stóp potężnego fortu,
byliśmy około szesnastej. Za to - po szalonej jeździe dwoma tuk tukami
po uliczkach "niebieskiego miasta",
o szerokości miejscami nie przekraczającej 1,5m.
Jak na rollercasterze - wśród straganów, krów, motocykli i przechodniów.
Pozostało nam jedynie tyle czasu żeby powłóczyć się wśród setek "stoisk",
z których wiele ma wielkość większej budy dla psa, niestety... Trochę zakupów i podglądania życia miejscowych
, jak pracują,
Jutro - wspinamy się na skały fortu,
a po południu - w drogę do pustynnego miasta Jaisalmer...
2G
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz