Na koniec trochę luźnych releksji "na świeżo", z pokładu samolotu.
Radżastan to nie miejsce dla tych, którzy szukają pięknych widoków i nie skażonej przyrody.. No - z (bardzo) małymi wyjątkami, np. - pustynia w okolicach Jaisalmeru.. Miasta tego regionu to na pewno nie oaza spokoju.. Co więcej, dla tych,którzy mieli mały kontakt z podobnymi miejscami, wrażenia mogą być dość szokujące a momentami dość..traumatyczne. Samotna wycieczka w te miejsca to nie jest zapewne dobry pomysł dla "tych, którzy pierwszy raz". I nie myślę tu o miejscach wyjątkowo "hard corowych" typu - Varanasi... Jeśli nie możesz się obejść bez klinicznej czystości (co tam klinicznej - bez minimum choćby..), europejskiego jedzenia, dobrych hoteli, boisz się zachorować bez dostępu do przyzwoitej opieki medycznej, itp. to.. zastanów się dwa razy. Jeśli natomiast chcesz spędzić urlop w sposób kompletnie odbiegający od przeciętnego wyobrażenia o wakacjach, zobaczyć rzeczy, zachowania, zwyczaje, których nie spotkasz gdzie indziej (choć niekoniecznie - wyglądające pięknie..), nie boisz się zgiełku, brudu, masz cierpliwość wytrzymywania nieustannych nagabywań i "opędzania się" od natrętów, chcesz sobie wyrobić dystans do swojej "codzienności", wreszcie - zobaczyć gdzie mogą być granice ludzkiej biedy.. to jesteś w domu.. ;).
Przez dwa tygodnie, zachowując kilka podstawowych zasad, udało nam się nie zachorować na żadne sensacje żołądkowe, nie narazić na jakieś bardzo niebezpieczne sytucje, itp. To co czasem wygląda trochę groźnie - niekonieczne takie musi być.. Ludzie w Indiach są uprzejmi i nastawieni pozytywnie do białych. Często wygląda, że traktują ich jak gringos w Ameryce Połdniowej, tj. takich, którzy mają pieniądze nie wiadomo skąd, i których trzeba oskubać. Jednak z agresją ani niechęcią nie spotkaliśmy się ani razu. Oni tu walczą o własne przeżycie...
Z kolei nasze obserwacje i przeżycia - pozostaną niezapomniane... ;)
Na koniec: od czasu do czasu próbowałem sobie wyobrazić co stanie się, jeśli któregoś dnia w tym zbiurokratyzowanym, pogrążonym w korupcji i lokalnych układach kraju, ktoś wpadnie na pomysł, żeby dać tym ludziom paszporty i wypuścić ich poza granice Indii. Przyjadą wtedy do Europy gdzie ludzie zarabiają od nich wielokrotnie więcej, nie mają tej determinacji i jest ich znacznie mniej. Zobaczą, że mieszkania różnią się od skleconej z gliny i blachy nory, mogą być większe od średniej wielkości psiej budy, a śmieci niekoniecznie wyrzuca się przed próg własnego domu.. Nie wiem czy wtedy będą chcieli wrócić do siebie. Ciekawe jak to wpłynęłoby na nasze życie..
Hmm.. szczerze mówiąc - nie jestem pewny czy chciałbym się o tym przekonać ;). Daje sporo do myślenia...
Może warto ich wcześniej poznać.. ;) ?
To by było na tyle.. :) Czas rozciągnąć się w fotelu Airbusa Lufthansy, rozkoszować koniaczkiem i bluesem w słuchawkach..
Do następnego razu :).
2G
Radżastan to nie miejsce dla tych, którzy szukają pięknych widoków i nie skażonej przyrody.. No - z (bardzo) małymi wyjątkami, np. - pustynia w okolicach Jaisalmeru.. Miasta tego regionu to na pewno nie oaza spokoju.. Co więcej, dla tych,którzy mieli mały kontakt z podobnymi miejscami, wrażenia mogą być dość szokujące a momentami dość..traumatyczne. Samotna wycieczka w te miejsca to nie jest zapewne dobry pomysł dla "tych, którzy pierwszy raz". I nie myślę tu o miejscach wyjątkowo "hard corowych" typu - Varanasi... Jeśli nie możesz się obejść bez klinicznej czystości (co tam klinicznej - bez minimum choćby..), europejskiego jedzenia, dobrych hoteli, boisz się zachorować bez dostępu do przyzwoitej opieki medycznej, itp. to.. zastanów się dwa razy. Jeśli natomiast chcesz spędzić urlop w sposób kompletnie odbiegający od przeciętnego wyobrażenia o wakacjach, zobaczyć rzeczy, zachowania, zwyczaje, których nie spotkasz gdzie indziej (choć niekoniecznie - wyglądające pięknie..), nie boisz się zgiełku, brudu, masz cierpliwość wytrzymywania nieustannych nagabywań i "opędzania się" od natrętów, chcesz sobie wyrobić dystans do swojej "codzienności", wreszcie - zobaczyć gdzie mogą być granice ludzkiej biedy.. to jesteś w domu.. ;).
Przez dwa tygodnie, zachowując kilka podstawowych zasad, udało nam się nie zachorować na żadne sensacje żołądkowe, nie narazić na jakieś bardzo niebezpieczne sytucje, itp. To co czasem wygląda trochę groźnie - niekonieczne takie musi być.. Ludzie w Indiach są uprzejmi i nastawieni pozytywnie do białych. Często wygląda, że traktują ich jak gringos w Ameryce Połdniowej, tj. takich, którzy mają pieniądze nie wiadomo skąd, i których trzeba oskubać. Jednak z agresją ani niechęcią nie spotkaliśmy się ani razu. Oni tu walczą o własne przeżycie...
Z kolei nasze obserwacje i przeżycia - pozostaną niezapomniane... ;)
Na koniec: od czasu do czasu próbowałem sobie wyobrazić co stanie się, jeśli któregoś dnia w tym zbiurokratyzowanym, pogrążonym w korupcji i lokalnych układach kraju, ktoś wpadnie na pomysł, żeby dać tym ludziom paszporty i wypuścić ich poza granice Indii. Przyjadą wtedy do Europy gdzie ludzie zarabiają od nich wielokrotnie więcej, nie mają tej determinacji i jest ich znacznie mniej. Zobaczą, że mieszkania różnią się od skleconej z gliny i blachy nory, mogą być większe od średniej wielkości psiej budy, a śmieci niekoniecznie wyrzuca się przed próg własnego domu.. Nie wiem czy wtedy będą chcieli wrócić do siebie. Ciekawe jak to wpłynęłoby na nasze życie..
Hmm.. szczerze mówiąc - nie jestem pewny czy chciałbym się o tym przekonać ;). Daje sporo do myślenia...
Może warto ich wcześniej poznać.. ;) ?
To by było na tyle.. :) Czas rozciągnąć się w fotelu Airbusa Lufthansy, rozkoszować koniaczkiem i bluesem w słuchawkach..
Do następnego razu :).
2G