sobota, 3 lipca 2021

Polskie wioski w Rumunii i warowne kościoły

Poranek to wizyta w dwóch z polskich wiosek, których w okolicy jest kilka: Pliszy i Nowym Sołońcu. Polacy w tym miejscu mieszkają od dwustu lat, przenieśli się z terenów dzisiejszej Ukrainy, która jest całkiem niedaleko. Mieszkają na uboczu, podobno jakoś specjalnie nie mieszają się z miejscowymi, kultywują język i tradycje. Obie wioski specjalnie nie różnią się od miejscowych, poza trochę gorszym położeniem i dość okazałymi Domami Polskimi w każdej z nich. O poranku ludzie byli zajęci swoimi sprawami, nikogo tu nie znamy, więc pokręciliśmy się trochę, odnotowaliśmy ślady po pomocy udzielonej kiedyś przez polskie władze i spokojnym tempem udaliśmy się na południe. 

Droga wiodła najpierw przez większe góry, i wąwóz Bicaz a potem przez wyżynne tereny południowej Transylwanii. 





Na drogach widać różnicę między północną a środkową częścią kraju - głównie w jakości dróg. Teraz można liczyć na średnie przebiegi trochę szybsze niż 40 km/h. Ogólnie drogi bardzo często prowadzą przez (bardzo) długie wsie, trzeba uważać na furmanki (codziennie widzimy po kilka-kilkanaście) i wałęsające się zwierzęta - głównie psy, ale zdarzają się też chodzące samopas konie czy krowy. Częsty widok to "mobilne ule" - ciężarówki, na których na stałe zamontowane jest nawet kilkadziesiąt uli. Przemieszczają się w różne miejsca, pszczoły produkują miód z tego co akurat w okolicy rośnie, a właściciele sprzedają gotowy produkt wprost na parkingu przydrożnym. Po noclegu w miejscowości trochę poniżej Czerwonego Jeziora ( no standard kempingów jeszcze trochę musi się podnieść..) 




ruszyliśmy w objazd po warownych kościołach, których w Transylwanii jest ponoć około 300.  Kościoły budowane w 14tym/15tym wieku były wzmacniane, obudowywane murami i wieżami strażniczymi - powstawały z tego regularne warownie chroniące przed całkiem sporą liczbą migrantów przemieszczających się w okolicach. Jak widać - 500 lat minęło a problemy pozostały.. 



Na kilka godzin wpadliśmy jeszcze do chwalonej w przewodnikach Shimisoary, której Starówka jest na liście UNESCO. Robiąca wrażenie wieża zegarowa, unikalna zadaszona uliczka prowadzącą do kościoła na górze, urocze stare miasto, ale... bez "efektu wow" to wszystko, jak dla mnie oczywiście.. 




Jutro - Sibiu i jeszcze parę warownych kościołów..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz