Nocleg spędziliśmy "na wlocie" do słynnej trasy Transfagaraskiej - na jej północnym krańcu. Plan był taki żeby od rana nią przejechać, ale wiadomo do czego są plany.. Szczególnie, że nie tylko my postanowiliśmy tę trasę dziś pokonać.. A z całym peletonem kolarzy , wiadomo, dyskutować ciężko..
W związku z tym wylądowaliśmy w Bran - zamku, który był inspiracją do opowieści o hrabim Drakuli. Na miejscu - zaskoczenie. Pozytywne. To naprawdę bardzo ładny zamek. Chyba każdy chciałby taki mieć. 😋
Pełno zakamarków, niewielkich komnat, drewnianych mebli, kominków, schodów, wieżyczek.. Nie ma w nim nic ze średniowiecznych "zimnych" budowli, jest całkiem przytulnie, i duchy jakieś sympatyczne.. Brawo dla Rumunów - nie ma tu w ogóle kiczu, poza straganami pod zamkiem oczywiście.. No i akcja: „zaszczep się z Drakulą” - inni mogliby się uczyć..
Przy okazji liznęliśmy trochę historii. Zamek zbudowany na krańcach królestwa Węgier, pełnił m.in. funkcję.. kwarantanny dla przybyszów z zewnątrz.. Fundator zamku, Ludwik Andegaweński, w Polsce znany Węgierskim, był przez 12 lat również królem Polski. Potem jego córka, wspólnie z polskim królem, zapoczątkowała całkiem nową dynastię na naszym tronie.. ale to już zupełnie inna historia ;).
Powrót na noc, na tą samą miejscówkę. Mały spacer w pobliżu i okazuje się, że całkiem fajne miejsca można znaleźć na wyciągnięcie ręki. Np. 80cio metrowy most wiszący, trochę przerdzewiały i mocno chwiejny.. ale wiadomo - solidna rumuńska konstrukcja sprzed 30tu lat..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz