czwartek, 15 lipca 2021

Transalpiną do domu

 Ostatnie 3?dni to, najpierw przejaw znad morza w kierunku zachodnim, a potem na północ - transalpiną. Pierwszego dnia udało się dojechać do miejscowości Caracul, gdzie po spacerze w pięknym parku i małej burzy mózgów zdecydowaliśmy się na „wariant wysokogórski” . „Opcja wyżynna” nie wytrzymała próby pogody - prognozy mówiły o 38 stopniach.. Wybór okazał się bardzo dobry - transalpina to piękne widoki, a miejscówka na nocleg okazała się rewelacyjna: coś jakby postawić auto na Kopie Kondrackiej w Tatrach. Spokojne popołudnie, trochę wiatru i mgły w nocy i piękny wschód słońca. Rano zostaliśmy jeszcze na kilka godzin w górach - super spędzony czas. Jakby ktoś pytał o porównanie dwóch wysokogorskich tras w Rumunii: trafalgarska to jakby poprowadzić trasę drogową na Zawrat od strony Pięciu Stawów a następnie - serpentynami do Murowańca, transalpina - to jakby poprowadzić trasę grzbietami Czerwonych Wierchów. Nam do gustu bardziej przypadła tacdruga..

Po południu wizyta na jednym z zamków Transylwanii - Corvinilor. Piękny z zewnątrz, „klasyczny” wjazd nad głęboką fosą. Zamek ładny, za to pan parkingowy - mniej, próbował mnie „orżnąć” dwa razy w ciągu pięciu minut, bez mrugnięcia okiem. I opinia pójdzie w świat.. 

Pozostał nam jeszcze powrót - na dwa „skoki” - do Tokaju (wino po którym nie ma kaca - zrobić zapasy obowiązkowo :) ), a pojutrze - Kraków. Może jeszcze się zbiorę na pare słów podsumowania - zobaczymy.. A na razie - rumuński Jidvei, Sauvignon Blanc -  na zdrowie..








poniedziałek, 12 lipca 2021

Delta c.d.

Postanowiliśmy zostać trochę dłużej w okolicach ujścia Dunaju. W sobotę rano ewakuacja z campingu w Tulcea, gdzie codziennie o 21szej rozpoczyna się zmasowany atak komarów. Jakby nie patrzeć - pewnie największe rozlewisko w Europie. Powolnym ruchem przesuwaliśmy się w kierunku morza, zatrzymując się a to dla ładnego widoku, a to w czymś w rodzaju skansenu, a to - żeby podglądać żołny i kraski. Żeby jeszcze takie płochliwe nie były. Po południu, dzięki park4night trafiliśmy na mały, prywatny camping, prowadzony przez Ovidiu Ivanowa. Młody człowiek, który od dziecka prowadzi wycieczki motorówką po delcie. Niewielka, odkryta łódka, wolne tempo, sternik mówi po angielsku i zna się na ptakach - kiedy spytał czy gotowi jesteśmy wstać o 4tej rano (w Polsce 3cia - ból w czystej postaci..) - wiedzieliśmy, że właśnie o to nam chodzi. W dodatku - 6 godzin wycieczki tylko dla nas.. Jak dla mnie to było jedno z tych doświadczeń, które „robią różnicę”, które zostają na zawsze. Wschód słońca na rozlewisku, potem kilometry kanałów wśród budzących się ptaków, bez innych turystów.. Było parę momentów, które wzbudzały dreszcze.. Ciekawe jak wyjdą zdjęcia po powrocie.. Były: pelikany na pływająco, na śpiąco i latająco, czaple: purpurowe modro-dziobe, nadobne, białe i siwe, ibisy kasztanowate, płaskodzioby i inne ptaki brodzące, warzęchy (bardzo rzadkie !), perkozy dwuczube z młodymi, trochę „drapoli”, mnóstwo mew i kormoranów wszelkiej maści.. Byliśmy też odwiedzić rybaków i zobaczyć wymarłą wioskę - skutek chorej wyobraźni Nicolae C. - z fabryką szkła, na szczęście nigdy nie uruchomioną. W domach zbudowanych dla załogi, nigdy nie zasiedlonych, mieszka dziś gromada półdzikich osłów - historia dopisała celną pointę.. 

Po południu - udaliśmy się na południe :) , gdzie spędziliśmy leniwy dzień na plaży. Pięknie położony camping, na skarpie, z widokiem na morze i.. rafinerię (tak z boku trochę..), niestety - bez romantycznego zachodu słońca (morze nie to..). Jutro pokręcimy się jeszcze trochę w okolicy, a potem - kierunek zachód/północny zachód.. 










piątek, 9 lipca 2021

Delta..

Dziś zgodnie z planem cały dzień na wycieczce po delcie Dunaju. Labirynt kanałów, jeziora, rozlewiska.. Zrobiliśmy tzw. klasyczną pętlę, aż do Morza Czarnego. Po drodze mnóstwo ptaków - jakby chcieć to eksplorować to najlepiej prywatną łodzią i powoli. Jakby mieć kilka tygodni i kupę forsy..




W międzyczasie była przerwa na kąpiel w morzu. Krótki wypad na plażę uświadomił mi ze Rumunia to jednak jak Rosja - również stan umysłu. Do mnóstwa wałęsających się psów, osła na drodze i niedźwiedzia na parkingu doszedł dziś - byk na plaży. Z ogromnymi rogami i nie wykastrowany. Najlepsze w tym wszystkim jest to że pochodził sobie, poleżał - i nie wzbudził w zasadzie żadnego zainteresowania wśród miejscowych. Znaczy - normalka. Mówiłem - stan umysłu. 

Jutro - nie wiadomo co będziemy robić - i to jest fajne :)






A taki widok wita wszystkich wracających z wycieczek po Dunaju - prestiżowy bulwar, centrum miasta. Przed Rumunią jeszcze długa droga..



czwartek, 8 lipca 2021

Przez wulkany błotne nad Dunaj

 Czas powoli zjeżdżać z gór - na wschód. Zanim jednak dotrzemy do Delty Dunaju - przystanek w okolicach Berca. Zastanawialiśmy się czy po wizytach w Yellowstone i na Islandii miejscowe wulkany błotne nie wydadzą nam się lekko nieatrakcyjne.. Na szczęście nic z tych rzeczy. Rumunia, oprócz rozległych Karpat, ma wspaniałą atrakcję przyrodniczą. Miejsce jest absolutnie wyjątkowe i godne odwiedzenia. Szczególnie jeśli zrobić to o zachodzie słońca bez obecności innych turystów. Cisza, przerywana tylko bulgotaniem błota o zapachu asfaltu, piękne otoczenie.. Chcę się być.. 

Po drodze robimy "ptasie przystanki". Z ciekawszych okazów - wczoraj widzieliśmy przepięknie upierzoną Żołnę, bardzo rzadką w Polsce, i całe mnóstwo kolorowych Dudków, dziś - Kraskę. Po południu przepłynęliśmy promem Dunaj i dotarliśmy do Tulcea. Plan na jutro - całodzienna wycieczka łodzią po delcie Dunaju.. jeśli wcześniej nie zjadzą nas komary..










wtorek, 6 lipca 2021

Trasa Transfalgarska, 06.07

Trasa Transfalgarska to chyba najsłynniejsza droga w Rumunii i szeroko znana poza nią, szczególnie wśród motocyklistów, mam wrażenie.. Jest niewątpliwie spektakularna i warta zobaczenia, zwłaszcza dla tych którzy nie jeżdżą regularnie na narty w Alpy ;).  Zatrzymaliśmy się na kilka godzin w jej najwyższym punkcie, mały trekking, potem przez tunel, za którym najpiękniejsze widoki. Chmury się rozeszły i było na czym oko zaczepić. Zgadzam się z opisami przewodników - lepiej przejechać z północy na południe. Po przejechaniu najpiękniejszej części wyjazd z gór jest dość monotonny. Cóż - wybaczcie motocykliści,  ale na mojej liście najpiękniejszych tras jest jeszcze parę innych.. nie mniej zapierających dech.. 

Rada praktyczna - dla tych co chcieliby udać się "na stronę" przy trasie - Rumunia to wciąż kraj z największą liczbą dziko żyjących niedźwiedzi w Europie.. bądźcie czujni. 😉

Miejscówka na nocleg - jedna z lepszych ever.. W tych okolicznościach schłodzone rumuńskie wino smakuje wyjątkowo..












Bran, 05.07

Nocleg spędziliśmy "na wlocie" do słynnej trasy Transfagaraskiej - na jej północnym krańcu. Plan był taki żeby od rana nią przejechać, ale wiadomo do czego są plany.. Szczególnie, że nie tylko my postanowiliśmy tę trasę dziś pokonać.. A z całym peletonem kolarzy , wiadomo, dyskutować ciężko..

W związku z tym wylądowaliśmy w Bran - zamku, który był inspiracją do opowieści o hrabim Drakuli. Na miejscu - zaskoczenie. Pozytywne. To naprawdę bardzo ładny zamek. Chyba każdy chciałby taki mieć. 😋 
Pełno zakamarków, niewielkich komnat, drewnianych mebli, kominków, schodów, wieżyczek.. Nie ma w nim nic ze średniowiecznych "zimnych" budowli, jest całkiem przytulnie, i duchy jakieś sympatyczne.. Brawo dla Rumunów - nie ma tu w ogóle kiczu, poza straganami pod zamkiem oczywiście.. No i akcja: „zaszczep się z Drakulą” - inni mogliby się uczyć..
Przy okazji liznęliśmy trochę historii. Zamek zbudowany na krańcach królestwa Węgier, pełnił m.in. funkcję.. kwarantanny dla przybyszów z zewnątrz.. Fundator zamku, Ludwik Andegaweński, w Polsce znany Węgierskim, był przez 12 lat również królem Polski. Potem jego córka, wspólnie z polskim królem, zapoczątkowała całkiem nową dynastię na naszym tronie.. ale to już zupełnie inna historia ;). 
Powrót na noc, na tą samą miejscówkę. Mały spacer w pobliżu i okazuje się, że całkiem fajne miejsca można znaleźć na wyciągnięcie ręki. Np. 80cio metrowy most wiszący, trochę przerdzewiały i mocno chwiejny.. ale wiadomo - solidna rumuńska konstrukcja sprzed 30tu lat.. 





M








Sibiu, 04.07

 Sibiu postanowiliśmy odwiedzić (trochę) za namową spotkanej wcześniej pary z Olsztyna. To całkiem spore miasto - dawna stolica Transylwanii. Zabytkowa część to również całkiem spory obszar. Mimo środka sezonu i niedzieli na ulicach i w większości restauracji dużego tłoku nie widać.. Na miano najpiękniejszej starówki w Europie pewnie nie zasługuje, ale warto się powłóczyć 2-3h. Wygląda, że duża część domów ma całkiem sporo lat - korzenie niektórych z nich sięgają 15ego wieku. Sporo poddaszy na charakterystyczne "puste" okna - z daleka wyglądają jak oczy.. To takie miejsce gdzie można pójść w dowolną stronę i się zgubić. Najpierw się zgubiliśmy, potem znaleźliśmy - w knajpie o wdzięcznej nazwie Historia. W międzyczasie, i potem, było trochę wyrobów miejscowego przemysłu cukierniczego (wariacje na ciasto drożdżowe/półkruche i owoce/orzechy/ser/wiórki i co tam jeszcze..).. no wstyd się przyznać więc cicho sza..