sobota, 23 lutego 2013

Poranek w zimnym Londynie

Pogoda nie sprzyja spacerom - blisko zera i nieprzyjemny wiatr.. Niestety nie mamy czasu czekać na poprawę ;). Śniadanie angielskie, obsługa polska - o siódmej rano(przydaje się godzina przesunięcia czasu ;) ). Zaraz po - bagaż podręczny na plecy i do Hyde Parku.. Wygląda trochę jak park w Oliwie, tylko 10 razy większy.


Wszędzie znaki żeby nie karmić wiewiórek, ale nie spotykamy żadnej. Szkoda :). Spotykamy za to czaple,


dzikie gęsi i.. ptaka z dziwnymi łapami.


No.. pazurami bym tego nie nazwał.
Jest też na miejscu grupa miejscowych morsów.. brrr.. sporo ludzi, którzy biegają, ścieżki rowerowe i.. końskie.. ;)


Nie spotkaliśmy za to nikogo kto bezkompromisowo wygłasza swoje poglądy. Może o ósmej rano nikomu się nie chce.Hmm..
Generalnie - warto tu przy kolejnej okazji wpaść na dłużej.
Potem - przez królewski park do Buckingham Palace.. W przejściach podziemnych śpią bezdomni, ludzie spieszą do pracy, psy wyprowadzają swoich panów..


Na czerwonym świetle - konie muszą zaczekać..


Jest dość zimno więc przemiszczamy się dość żwawo - katedra Westminster'ska i Big Ben bardzo nam się podobały..


jednak płacić 18 funtów od osoby za wejście do kościoła tym razem nie będziemy.. :) szczególnie, że 10-ta się zbliża i czas na lotnisko.. I co - można zobaczyć Londyn w dwie godziny ? Można :). A na "Nędzników" albo "Chicago" na West Endzie wpadniemy innym razem...
Siedzę teraz w samolocie i zaczyna dobiegać zapach ciepłego jedzenia :) Od jakiegoś czasu (dokładnie - od czasu pobytu w NY, który pachnie baaardzo specyficznie) podróże w ogóle kojarzą mi się właśnie z zapachami. Np. Chiny i Indie - mnóstwo zapachów - dziwnych i różnych od siebie.. W niektórych sytuacjach można czasem znacznie więcej wywąchać niż zobaczyć ;).Np.w samolocie - całe bogactwo: kosmetyki, różne materiały (np. - skóra kurteczki pani z przodu ), wino do posiłku, wczorajszy obiad pana z prawej (ups - pardon.. ).. Nawiew co chwila coś przynosi.. A otwierasz oczy - sznur lampek "zapiąć pasy", nic więcej.. To ciekawe jak czasem bardzo zwykłe przedmioty potrafią przenosić zapach. Jakby ktoś go celowo w nie tchnął.. Ulice Londynu też pachną różnorodnie, generalnie "czyściej" niż np. Warszawa czy NY. Ciekawe jak będzie w Meksyku :). Przesuwam zegarek 7 godzin w tył i... kontuuję "przejście na drugą stronę"..


2G

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz