niedziela, 24 lutego 2013

Mexico City dzień pierwszy..

Podróż przez ocean w zasadzie bez historii. Dwie praktyczne obserwacje:
1. BA słabo karmi i poi. Porónując do Lufthansy czy nawet Aeorofłotu czy LOTu na długich dystansach - jedzenia mało, alkoholu sami nie zaproponują - jak ktoś nieśmiały to o suchym pysku musi lecieć.. ;) Pod tym względem najlepiej oceniam LOT gdzie przemiła stewardesa od razu, bez pytania przyniosła podwójną whisky.. a potem sprawdzała czy jeszcze jest..
2. W Jumbo 747 jest więcej miejsca na nogi niż w dużych Airbusach.. Mała rzecz a cieszy, szczególnie osobniki ponadprzeciętne.. Mowa o rozmiarze oczywiście..
W hotelu byliśmy przez dziewiątą, m.in. z powodu korków w metrze.. Nie chodzi o pociągi.. Na stacji przesiadkowej taki tłum, że w węższych przejściach rzeczywiście się korokowało.. Pierwsza noc oczywiście kompletnie "wariacka" - byliśmy kompletnie rozlegulowani.. Obudziłem się o piewrwszej miejscowego czasu i naprawdę długo musiałem się zastanawiać czy jest środek nocy czy dnia... Nie bardzo przeszkadzało nam nawet to, że nasz hotel jest tuż przy skrzyżowaniu dwóch ruchliwych ulic i dwóch linii metra - jedna na wierzchu, druga płytko pod ziemią - obie widoczne z naszych okien... (nie zawsze what you see na booking.com jest what you get.. :( ). Wstaliśmy o piątej, i po śniadaniu, i toalecie.. położyliśmy się z powrotem.. :) Wstaliśmy znów o 7.30 i - w miasto..
Każde miasto wygląda zupełnie inaczej o poranku. Mexico City powoli budziło się ze snu.. Poranny sok serwowany z właśnie otwieranych w bramach małych pijalni,




nie ma kolejek do czyścibutów,




jednym słowem - zupełne inny komfort życia :).
Dzień zaczęliśmy od wizyty w Pałacu Prezydenckim - głównie z powodu ogromnych murali słynnego tu Diego Riveiry:




W zasadzie nie trzeba studiować historii Meksyku - wystarczy zadrzeć lekko głowę i jest wszystko - od czasów prekolumbijskich




po najnowszą historię




Nie widziałem innych pałaców prezydenckich, ale trzeba powiedzieć, że ten wygląda bardzo atrakcyjnie.. Jest bardzo okazały




nie tylko murale są ciekawe




i posiada bardzo ładny ogród kaktusowy




co doceniają np. również koty (trzeba się trochę przyjrzeć ;) ).




Momentami naprawdę trudno oderwać wzrok








Ponieważ jutro święto w Meksyku - całe Zocalo zajęte zostało na potrzeby pokazy sprzętu i umiejętności meksykańskich służb mundurowych. Można sobie zrobić zdjęcie z czołgiem lub śmigłowcem




i zobaczyć np. pokaz tresury psów policyjnych.




Panom w Polsce przy okazji spieszę donieść, że najmodniejszy w tym roku kolor lakieru do paznokci to czarny... ;)




Po pokazach wojskowych przyszedł czas na odwiedziny w katedrze. Była budowana dłużej niż Sagrada Familia (no.. właściwie tej jeszcze nie zbudowali więc kto wie.., ale do pobicia rekordu zotało Hiszpanom jeszcze jakieś 170 lat) , ma krzywe wieże - bo zbudowano ją na terenie podmokłym, jest piękna w środku i ma polskie akcenty..Dziś na dodatek udzielano w niej taśmowo chrztów: pytanie o imię, trzy kubeczki wody i następny proszę..




Po poranku pełnym atrakcji, postanowiliśmy zacząć przyzwyczajać nasze własne bakterie do miejscowych szczepów(ciekawe co przyniesie jutro..;) ) a następnie udaliśmy się na 40 piętro dumy Meksykanów - wieżowca o konstrukcji pozwaljącej przetrwać trzęsienia ziemi, zo zostało zweryfikowane w trakcie wielkiego trzęsienia w Mexico City w 1985. Widać stamtąd całe miasto, a dziś dodatkowo - że smog aktualnie nie za duży..




Przy okazji dowiedzieliśmy się, że miejsce, w którym dziś znajduje się centrum miasta jeszcze 400 lat temu było wyspą otoczoną rozległymi rozlewiskami.. Po południu udaliśmy się na.. południe - do dzielnicy pełnej kolonialnych rezydencji




brukowanych uliczek i uroczych kościółków




Po drodze był jeszcze pokaz tańców ludowych








a na miejscu - m.in. przeurocza fontanna




Dzień skończyliśmy Cesadilas w lokalnej jadłodajni - zobaczymy co powie na to Montezuma




Aha - bym zapomniał ;) - spotkaliśmy też pana Wiewiórka :)




Te zwierzęta chyba już będą mi towarzyszyć na każdym wyjeździe.. :).
Dużo się dziś działo - sporo wrażeń. Tymi pierwszymi podzielę się trochę później. Dziś - zatyczki do uszu i... oswajać jet laga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz