Wczoraj rano przywitał nas krajobraz jak niżej..
A w kamperze opon zimowych nie ma..
W dodatku w pierwszej butli skończył się w nocy gaz (oj panie właścicielu kampera - chyba butla nie była pełna.. ), więc rano mieliśmy w środku 10 stopni. Cóż - są granice.. dlatego skończyło się „szybkim” przeglądem prognoz pogody w zasięgu ca 150km. Padło na jezioro Garda - jedyne miejsce z temperaturą 20 stopni i kilkoma dniami pogody. Już koło południa, po wstępnym ogrzaniu się i spacerze, zamiast w lewo - nawrót w prawo. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na zamglone góry...
.. i przez Dobbiaco, Bolzano i Trydent do Arco, na północnym brzegu Jeziora Garda. Kemping nad rzeką, u stóp pionowych skał gdzie całkiem sporo ludzi próbuje swoich sił we wspinaczce. Ponieważ to rozrywka dla ludzi niespełna rozumu ( :) ) - my wybraliśmy rowery. Przed południem wyruszyliśmy na objazd okolicy. Miejsce trochę bajkowe: ścieżka prowadzi wśród plantacji winogron, oliwek, sadów jabłkowych, drzew kiwi i co tam jeszcze wyrosło. A wydaje się, że rośnie wszystko, włącznie z palmami, agawami, oleandrami.. Odwiedziliśmy dwie "perełki" tej części jeziora: Torbole i Riva Del Garda, choć samo Arco gdzie mieszkamy też jest urocze - z ruinami fortecy na ogromnej skale i wąskimi uliczkami miasteczka. Łącznie około 30 km na rowerze, z przystankiem po drodze na słodkości ( 🤔🙃 ) i włóczeniem się po załukach..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz