W historii stworzenia, wg Indian Crow (Kruki/Wrony), tez obecna jest trójca: Duch Stworzyciel, Stary Kojot i Matka Ziemia. Na początku była ciemność i woda. Nie było nic więcej na ziemi i nic nie było widać. Stwórca wezwał do siebie Starego Kojota i powiedział: musisz z tym coś zrobić, tak nie może być. Stary Kojot z kolei wezwał do siebie 4 ptaki: kaczkę, łabędzia, gęś i "Water Bird'a" i po kolei wysłał je na ziemię zeby sprawdziły czy coś tam jest. Pierwsza była kaczka. Po jakimś czasie wróciła i powiedziała do Kojota: oszalałeś ? Czemu mnie tam wysyłasz ? Tam nic nie ma, tylko ciemność i niebezpieczeństwo ! Chcesz żebym zgineła? Następny był łabędź. Kiedy wrócił - powiedział to samo co kaczka. Podobna historia była z gęsią - rownież wróciła z niczym, przerażona niebezpieczeństwem. Na końcu na ziemię wybrał się Water Bird. Zanurkował głęboko w wodzie i wyciągnął kawałek pędu z odrobiną błota. Kiedy wrócił do Kojota, ten zebrał błoto z dzioba ptaka i wraz z pędem zaniósł to do Stwórcy. Ten, wziął błoto w garść i tchnął w nie, i tak powstało życie. Woda opadła i ukazała sie ziemia. Wtedy wziął pęd, umieścił go w ziemi i powstały w ten sposób rożne rośliny. Na końcu wziął w dłonie trochę gleby i znów w nie tchnął - tak powstali ludzie i organizmy żywe. Starego Kojota nikt nie widział ale jest on sprawcą wielu rzeczy które dzieją sie na ziemi. Dzięki Matce Ziemi żyjemy. Jej zawdzięczamy wszystko. Jesteśmy częścią cyklu życia podobnie jak inne istoty i rośliny, które na niej żyje. Jeśli zabraknie choćby jednego elementu - to będzie początek naszego końca. Dzięki Matce Ziemi mamy co jeść, gdzie się schronić i czym sie obronić.
Ziemie Crows otoczone były z wszystkich stron wrogami. Kiedy wódz Plenty of Coups, wtedy jeszcze jako 10-12 letni chłopak, udał się w odosobnione miejsce i oczyścił swoje ciało, miał wizję. Dzikie otoczenie i góry są częścią samooczyszczenia. Kolejne kroki: zwrócenie się ku słońcu, stąpanie bosymi stopami po gorących kamieniach, ciągły płacz i post są czymś w rodzaju naszego porozumienia z duchem. Dajemy Ci duchu to wszystko - teraz Ty nam daj coś od siebie..
Wódz w swojej wizji zobaczył ciemny las z ogromną liczbą drzew zniszczonych przez burzę. Pozostało tylko jedno, na którym swoje gniazdo umieściła sikorka. Ptak może nieduży i niezbyt piękny, ale bardzo mądry - potrafił nauczyć się na błędach innych i umieścił swoje gniazdo w najwłaściwszym miejscu. Kiedy chłopiec opowiedział swoją wizję starszyźnie plemiennej, Ci zinterpretowali to jako odniesienie do sytuacji ich plemienia: oznacza to że biali ludzie przyjdą i wkrótce zabiorą indiańskie ziemie. Sikorka to plemię Crow, a miejsce które wybrali do życia jest tym właściwym, gdzie przetrwają. Całe dalsze swoje postępowanie, wręcz "filozofię przetrwania", oparli na tym wierzeniu. Wkrótce biali ludzie pojawili się i podstępnie zaczęli zabierać ziemie Indian. Crows postępowali w sposób odmienny od wielu innych plemion, m.in. - od początku współpracowali z armią amerykańską. W efekcie zdarzało im się przeżywać bardzo ciężkie czasy, np. kiedy innym plemionom udawało sie zwyciężać w bitwach z Amerykanami, ale w końcowym rozrachunku - uważają siebie za plemię niepokonane. Faktem jest, że dzisiejszy ich rezerwat znajduje się w sercu terenów zamieszkiwanych przez ich przodków, podczas gdy wiele innych plemion jest nie tylko rozproszonych, ale żyją dziś na ziemiach zupełnie dla nich obcych, przesiedleni przez rząd. Wg słów Marka, Indianina, który opowiadał nam o swoim plemieniu, Crows do dziś uważają się za niepokonanych, choć zarówno rząd jak i generalnie "biali ludzie" uważają się za zwyciezców na ich ziemi. W jego słowach było czuć dużo rozgoryczenia, i.. trudno się temu dziwić. Np. na ziemi, która jest ich rezerwatem gospodarują dziś biali ranczerzy, Indianie stłoczeni są na niewielkiej części rezerwatu, w okolicach tzw. Agencji. Ziemie w Montanie wykupują dziś znani ludzie/celebryci (np. Bill Gates, Justin Timberlake) - Mark nazwał to podwójną kradzieżą. W przeszłości dzieci indiańskie zostały posłane do szkół państwowych, gdzie poddane zostały indokrynacji. Wg Marka bardzo wiele z nich nie wróciło, narażonych tam na morderstwa, gwałty, szykany, alkohol i narkotyki. Lokalny "Rząd Plemienny" jest skorumpowany i zależny od Państwa, które bardzo wysokimi podatkami zabiera 2/3 przychodów Indian (głownie - z kopalni węgla) dając w zamian ubogie usługi socjalne..
Wracając do sposobu życia Crows - podobnie jak u innych plemion bardzo silnie obecna jest w nim harmonia z naturą. Mark pokazywał nam np. konstrukcję tipi, gdzie nic nie jest przypadkiem. Skóra bizona na ziemi reprezentuje jedność z życiem zwierząt, cztery główne drewniane tyczki-podpory reprezentują cztery strony świata, ale również - cztery krańce ziemi Crows - od rzeki Missouri po Grand Teton, od gór na północnym zachodzie po Black Hills na południowym wschodzie.. Dwie tyczki przy wejściu reprezentują niedźwiedzia i górską panterę, które mają strzec namiotu przed złymi duchami. Dziesięć innych tyczek odpowiada dziesięciu miesiącom księżycowym - czasowi kiedy w łonie kobiety rodzi się i dojrzewa życie. Wejście oczywiście skierowane jest na wschód, żeby codziennie na nowo witać sie z życiem. O świcie przychodzą też dobre duchy, żeby sprawdzić czy wszystko na ziemi jest w porządku. Warto wtedy być przytomnym - dlatego charakterystyczne dla Crows było (jest ?) że wstawali tuż przed świtem i witali się z pierwszymi promieniami. Dzięki temu przetrwali wiele zasadzek wrogów, szczególnie białych, którzy przychodzili o świcie, kiedy wszyscy śpią. Wiele innych plemion boleśnie sie o tym przekonało.. Ogień na środku tipi reprezentuje ciepło, ale tez wszystkie "elementy" - stworzenia, które ze sobą współżyją na równych prawach. "We are all interdependent. If any of the parts are missing, there will be no more life" - to podstawa sposobu życia Crows. To smutne, że dzisiejsi "wodzowie naszych plemion" tego nie rozumieją.
Wszystkie te historie, i inne - np. o codziennym życiu Crows, albo o tym, że mężczyzna, żeby zostać uznanym za dojrzałego i móc związać sie z kobietą musiał uzyskać "przewagi" (wrócić cało z wyprawy wojennej dotknąwszy wroga, przetrwać bitwy, zabić wrogów), bo jeśli nie to musiał czekać do 25go roku życia, usłyszeliśmy z ust Marka. Bardzo ciekawego zresztą człowieka, z racji postury przypominającego mi trochę jednego z bohaterów Lotu nad Kukułczym Gniazdem. Mark słyszał o Polsce, o husarii, która miała przypinane pióropusze z orlich piór - zupełnie jak u Indian ;). Mark słyszał tez o Sobieskim i innych epizodach z historii Europy.
Na koniec obejrzeliśmy ponad stuletni dom wodza "Wiele Przewag" - bardzo ładny i wygodny, w pięknym otoczeniu. Fajne miejsce do spędzenia emerytury :).
Ciekawe że Indianie często wykorzystywali małe dzieci jako "medium" do rozmowy z duchami. Ich przekaz był czysty, naturalny, nie zakłócony interpretacją. Nasze religie mają księży, guru, którzy tłumaczą nam, maluczkim, słowa Stwórcy..
Crows przetrwali w miejscu życia przodków, bo potrafili przewidzieć co się stanie i dostosować się do zmieniającego się otoczenia, zwłaszcza wtedy, kiedy nie mieli na nie wpływu. To ich plemienna mądrość. Kto chce może się od nich uczyć..
To był dobrze spędzony czas, w środku niczego, gdzieś wsród ciągnących się w nieskończoność pól południowej Montany (z hiszpańskiego - Montania, kraj górzysty, jak widać - nie wszędzie ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz