Wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy znajdują się na mapie, do której link poniżej. W poszczególnych postach nie bardzo chciało mi się zamieszczać informacji logistycznych:
https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1t-mAyhaGuSRU0arrLnsuf3dTQ3RUckYi&usp=sharing
Ostatni dzień wyjazdu bez historii. Po pięknym, słonecznym wieczorze obudziliśmy się w środku zimy. Nie było sensu zwiedzać rezerwatu w zamarzającej śnieżycy. Korzystając z bardzo krótkich "okien" pogodowych rozciągnęliśmy kości na koronie zastygłego krateru, z jeziorkiem w środku, i w okolicach pół gorących źródeł, które akurat były zamknięte. Taki "slow turism". Wszystko powoli zmierzając na lotnisko, do naszego Januszolotu.. Chętnym chętnie wytłumaczę dlaczego tak nazywam samolot tanich linii..
Na pokładzie czas na kilka wspomnień/refleksji.
1. Islandia to coś odmiennego niż wiele "zwykłych miejsc turystycznych". Surowość przyrody, czasami taką aż do bólu, można znaleźć tu łatwiej niż gdzie indziej. Jak ktoś lubi.
2. Północna część jest bardziej pusta i mniej zagospodarowana. O wiele mniej tam cywilizowanych terenów, pół,znacznie mniejszy ruch na drogach. Więcej lawy, rozległych przestrzeni i szutrowych dróg. Jeden wielki popielnik.. Najdłuższy odcinek między stacjami benzynowymi, na głównej drodze krajowej, to około 170 km i znajduje się w północno-wschodniej części wyspy właśnie..
3. Jak podliczyliśmy na szybko miejsca z efektem "wow" to wyszło ich naprawdę sporo. Oczywiście wszystkie to dzika przyroda.
4. Właściwie wszystko jest bardzo drogie, w tym jedzenie i noclegi. Z drugiej strony - jak dotąd Islandczycy za oglądanie najbardzej atrakcyjnych miejsc nie pobierają opłat. I dobrze. Ciekawe co będzie jak zaczną..
5. Ilość mieszkańców na metr kwadratowy bardzo mi tu odpowiada. Jak na introwertyczną naturę przystało ;).
Na koniec naszła mnie taka refleksja: jeśli ktoś chciałby tu żyć, to nie będę odkrywczy mówiąc, że wydaje się to bardzo ciężkie. Długie zimy i noce, bardzo zmienna pogoda, zimno, pustkowia, jedno większe miasto na krzyż.. Ludzie często mieszkają w oddzielnych gospodarstwach, odległych od siebie o całe kilometry. Jest mnóstwo miejsc gdzie całymi dniami nie dzieje się kompletnie nic. Jak się jednak chwilę zastanowić.. Startując z lotniska Keflavik człowiek uświadamia sobie, że wraca do świata, gdzie wszystko (?) dzieje się płytko i masowo, świata, gdzie każdy z nas jest permanentnie oszukiwany, inwigilowany i wykorzystywany, gdzie bardzo łatwo natknąć się na złośliwość i zawiść, że o zwykłej, irytującej głupocie nie wspomnę. Świata gdzie trzeba zachować permanentną czujność żeby nie dać się wciągnąć, żeby się "nie zapomnieć". A ja mam wrażenie, że opuszczam coś w rodzaju azylu, miejsca, gdzie "głowa odpoczywa".
Ale co ja wiem.. Islandczyków nie znam, a spędziłem tu tylko tydzień..
Na szczęście z kilku tysięcy zdjęć da się zrobić kilkadziesiąt naprawdę ładnych obrazków.. I fajnie :).
Za dwa miesiące przyjdzie czas na trochę większą wyspę..
https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1t-mAyhaGuSRU0arrLnsuf3dTQ3RUckYi&usp=sharing
Ostatni dzień wyjazdu bez historii. Po pięknym, słonecznym wieczorze obudziliśmy się w środku zimy. Nie było sensu zwiedzać rezerwatu w zamarzającej śnieżycy. Korzystając z bardzo krótkich "okien" pogodowych rozciągnęliśmy kości na koronie zastygłego krateru, z jeziorkiem w środku, i w okolicach pół gorących źródeł, które akurat były zamknięte. Taki "slow turism". Wszystko powoli zmierzając na lotnisko, do naszego Januszolotu.. Chętnym chętnie wytłumaczę dlaczego tak nazywam samolot tanich linii..
Na pokładzie czas na kilka wspomnień/refleksji.
1. Islandia to coś odmiennego niż wiele "zwykłych miejsc turystycznych". Surowość przyrody, czasami taką aż do bólu, można znaleźć tu łatwiej niż gdzie indziej. Jak ktoś lubi.
2. Północna część jest bardziej pusta i mniej zagospodarowana. O wiele mniej tam cywilizowanych terenów, pół,znacznie mniejszy ruch na drogach. Więcej lawy, rozległych przestrzeni i szutrowych dróg. Jeden wielki popielnik.. Najdłuższy odcinek między stacjami benzynowymi, na głównej drodze krajowej, to około 170 km i znajduje się w północno-wschodniej części wyspy właśnie..
3. Jak podliczyliśmy na szybko miejsca z efektem "wow" to wyszło ich naprawdę sporo. Oczywiście wszystkie to dzika przyroda.
4. Właściwie wszystko jest bardzo drogie, w tym jedzenie i noclegi. Z drugiej strony - jak dotąd Islandczycy za oglądanie najbardzej atrakcyjnych miejsc nie pobierają opłat. I dobrze. Ciekawe co będzie jak zaczną..
5. Ilość mieszkańców na metr kwadratowy bardzo mi tu odpowiada. Jak na introwertyczną naturę przystało ;).
Na koniec naszła mnie taka refleksja: jeśli ktoś chciałby tu żyć, to nie będę odkrywczy mówiąc, że wydaje się to bardzo ciężkie. Długie zimy i noce, bardzo zmienna pogoda, zimno, pustkowia, jedno większe miasto na krzyż.. Ludzie często mieszkają w oddzielnych gospodarstwach, odległych od siebie o całe kilometry. Jest mnóstwo miejsc gdzie całymi dniami nie dzieje się kompletnie nic. Jak się jednak chwilę zastanowić.. Startując z lotniska Keflavik człowiek uświadamia sobie, że wraca do świata, gdzie wszystko (?) dzieje się płytko i masowo, świata, gdzie każdy z nas jest permanentnie oszukiwany, inwigilowany i wykorzystywany, gdzie bardzo łatwo natknąć się na złośliwość i zawiść, że o zwykłej, irytującej głupocie nie wspomnę. Świata gdzie trzeba zachować permanentną czujność żeby nie dać się wciągnąć, żeby się "nie zapomnieć". A ja mam wrażenie, że opuszczam coś w rodzaju azylu, miejsca, gdzie "głowa odpoczywa".
Ale co ja wiem.. Islandczyków nie znam, a spędziłem tu tylko tydzień..
Na szczęście z kilku tysięcy zdjęć da się zrobić kilkadziesiąt naprawdę ładnych obrazków.. I fajnie :).
Za dwa miesiące przyjdzie czas na trochę większą wyspę..