No właśnie - jeden z najpiękniejszych zakątków Europy (podobno), w zasięgu niezbyt długiego lotu, prosto z lotniska, które znajduje się tuż obok domu, a musiał czekać tak długo w kolejce. Ale się doczekał :). Ciekawość - to dominujące uczucie na 2h przed lądowaniem. Staram sie nie oczekiwać za dużo bo czasu mamy mało a prognozy pogody nie sprzyjają. Oby dało sie zobaczyć coś wiecej niz mgłę..Lądujemy po 18tej miejscowego czasu więc wieczór będzie raczej "techniczny". Trzeba kupić starter internetowy, wynająć auto, odszukać nocleg i co tam jeszcze.. Przelot niestety o "suchym pysku" - dziwne uczucie :). No ale jeszcze dzis trochę jazdy samochodem nas czeka. Może starczy chwili czasu na rzucenie okiem na Reykjavik nocą. Albo na wycieczkę po okolicy. Szanse na zobaczenie zorzy polarnej o tej porze roku - podobno 10%, przy założeniu że chmury nie przeszkadzają. A ma być pochmurno. Tu powinno być zdjęcie zorzy.. ale będzie pierwszy obrazek jeszcze z lotniska:
Nocujemy w Hafnarfjörður, zwanym miastem ławy. Rzeczywiscie wszystko tu jest z lawy: nabrzeże, parkingi, ogródki przydomowe.. Siedzimy na jednym wielkim wulkanie. W kranach swojski zapach zgniłojajecznosiarkowy. Znaczy wyspy nie pomyliliśmy.. Po drodze z lotniska wygląd okolicy tez nie pozostawiał watpliwości: surowo, prawie brak roślin większych od trawy, krajobraz księżycowy, z widocznymi gdzieniegdzie "bulgotami" : półokrągłymi formacjami skalnymi o średnicy kilku/kilkudziesięciu metrow, z popękaną powierzchnia. Coś jak zastygłe, ogromne dno przypalonego czajńika. Czyli bulgoty..
Jutr wcześnie rano ruszamy na północny wschód. Plan: objechać wyspę w tydzień, zatrzymując się czasami.. Na razie przypomniałem sobie jak przezroczyste jest powietrze na północy, i to mimo zachmurzenia. Czuję ze będzie fajnie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz