poniedziałek, 28 czerwca 2021

Lampka wina przed snem

Wyjazd z Doliny Bądkowskiej trochę mam się opóźnił, więc postanowiliśmy się zatrzymać w skąd inąd dobrze znanym rejonie. Wprawdzie na Węgry jakoś ostatnio nas nie ciągnie... ale wspomnienie sprzed ponad dwudziestu lat pozostało silne: lokalne wina smakują najlepiej w miejscu gdzie powstają.. Plan był taki, że wytestujemy najpierw kilka rodzajów a potem zrobimy zapas. Jak na razie udało się zrealizować tylko połowę planu. Tą pierwszą...W sumie - to dość zaskakujące, że w barze na campingu, gdzie właściwie jest tylko wino, sprzedaje się je jedynie... na kieliszki. Trąci epoką słusznie minioną. W końcu Orban już trochę rządzi..Ale co ja tu będę.. - dwa obrazy warte dwóch tysięcy słów:  




 

Słowacja od zawsze kojarzyła nam się z remontami dróg, dlatego omijamy ja jak tylko możemy. Dzisiejszy przejazd nic w tym względzie nie zmienił.Tyle ze nie mogliśmy ominąć Słowacji..
Za to jakby się ktoś pytał gdzie się podziały bociany - spieszę donieść, że są w regionie Tokaj na Węgrzech. Jedna z ostatnich wiosek, przez które przejeżdżaliśmy to w zasadzie - sznur bocianich gniazd. Takie węgierskie 500 plus ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz