Tytuł w zasadzie mówi wszystko. Mamy szczęście przeżywać kolejne załamanie pogody. Pokonując typowo włoskie trudności komunikacyjne:
(to autentyczne skrzyżowanie z naszej trasy, pod Bolzano..),
przemieszczamy się po kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Najpierw dwa noclegi niedaleko Bolzano, teraz jeden na północ od Merano, zwiedzając pieszo lub na rowerze najbliższe okolice: jeziora, plantacje winogron i jabłek (na jednej - samoobsługa, można brać przygotowane produkty, a co łaska - do skrzynki ;) ) :
czy wreszcie, jak dziś rano, ogrody pięknie usytuowane na zboczach przedmieść Merano. Staramy się trafić w niewielkie "okna pogodowe", żeby za bardzo nie zmoknąć. W międzyczasie - testy lokalnej agrowytwórczości 😋:
W sumie - ruszamy się całkiem sporo, jemy i pijemy też całkiem dobrze (świeże warzywa i owoce prosto z gospodarstw - mmm.. , pizza i cappuccino - mmm..), czyli - jest dobrze 🙃. Pomysł na jutrzejszy dzień był genialny: ponieważ nie ma widoczności i trochę pada - przejdziemy piękny wąwóz - tam warunki nie są takie istotne, a ubrania mamy dobre.. Dojechaliśmy na miejsce, znaleźliśmy fajny kemping tuż przy szlaku.. Jest tylko mały szkopuł: w ciągu ostatnich dwóch dni, wg prognozy, spadło tu łącznie około 80 litrów na m. kw. Strumyk zamienił się w rwącą rzekę, wąwóz częściowo wypełnił się wodą, szlak zamknęli i nie wiadomo kiedy otworzą, szczególnie, że znów pada.. także tego - plany trzeba zmienić..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz