środa, 3 lipca 2019

White Pocket czy Nord Rim

Ostatni nocleg wypadł poza strefą przyjazną internetowi, ale w miejscu bardzo przyjaznym turystom :). To był nasz ostatni camping na tym wyjeździe więc uczciliśmy go godnie ogniskiem ( paczka drewna - ca 6$ za sztukę :) ) i czteropakiem kalifornijskiego wina. 4x100 znaczy, bez szaleństw - takie były na pobliskiej stacji benzynowej.
Wcześniej - niestety "polegliśmy" w drodze do White Pocket - miejsca wyjątkowego ale  trudno dostępnego. Widocznie nie było pisane.. Wycofaliśmy się po 2h walki z piachem i kamieniami/korzeniami. Pod koniec zaczęło się robić dramatycznie - koleiny na moje oko ponad 20 cm, prawie brak drogi, pod górę, auto ledwo dawało radę. Nie było szans. Potem okazało się że podstawowym błędem było zaufanie googlom :( . Trasę na tych bezdrożach trzeba było wyznaczyć samemu. Też miało być trudno ale pbnie nie aż tak. No szkoda.. Wyjątkowych zdjęć nie będzie 😞.
Na pocieszenie zostało odwiedzić mniej uczęszczaną stronę Grand Kanionu - Nord Rim właśnie. Pojechaliśmy tam po południu i poczekaliśmy do zachodu słońca. Grand Canyon zawsze będzie robił wrażenie, ale jeśli kiedyś będę organizował wycieczkę na zachód Stanów to zabiorę ją jednak na South Rim ;).
Dziś zrobiliśmy już trochę drugi powrotnej, zatrzymując się to tu to tam.. Jutro - najpierw przez pustynię w stronę jeziora Mono, potem - górską trasą przez Yosemitee ( trzy tyg. temu była zamknięta z powodu śniegu.. ) a pojutrze rano - pakowanie się do samolotu. Wszystko co dobre... wiadomo..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz