niedziela, 4 października 2020

Alpejska trzydniówka..

Tytuł w zasadzie mówi wszystko. Mamy szczęście przeżywać kolejne załamanie pogody. Pokonując typowo włoskie trudności komunikacyjne: 

(to autentyczne skrzyżowanie z naszej trasy, pod Bolzano..),
przemieszczamy się po kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Najpierw dwa noclegi niedaleko Bolzano, teraz jeden na północ od Merano, zwiedzając pieszo lub na rowerze najbliższe okolice: jeziora, plantacje winogron i jabłek (na jednej - samoobsługa, można brać przygotowane produkty,  a co łaska - do skrzynki ;) ) :


czy wreszcie, jak dziś rano, ogrody pięknie usytuowane na zboczach przedmieść Merano. Staramy się trafić w niewielkie "okna pogodowe", żeby za bardzo nie zmoknąć. W międzyczasie - testy lokalnej agrowytwórczości 😋:


W sumie - ruszamy się całkiem sporo, jemy i pijemy też całkiem dobrze (świeże warzywa i owoce prosto z gospodarstw - mmm.. , pizza i cappuccino - mmm..), czyli - jest dobrze 🙃. Pomysł na jutrzejszy dzień był genialny: ponieważ nie ma widoczności i trochę pada - przejdziemy piękny wąwóz - tam warunki nie są takie istotne, a ubrania mamy dobre.. Dojechaliśmy na miejsce, znaleźliśmy fajny  kemping tuż przy szlaku.. Jest tylko mały szkopuł: w ciągu ostatnich dwóch dni, wg prognozy, spadło tu łącznie około 80 litrów na m. kw. Strumyk zamienił się w rwącą rzekę, wąwóz częściowo wypełnił się wodą, szlak zamknęli i nie wiadomo kiedy otworzą, szczególnie, że znów pada.. także tego - plany trzeba zmienić..










czwartek, 1 października 2020

Cappuccino z widokiem..

Zakotwiczyliśmy w Arco na parę dni. Połączenie klimatu śródziemnomorskiego z alpejskim nam sprzyja.. :) Wczoraj był mały trekking, najpierw - na zamek Arco na czubku skały dominującej nad okolicą. Mogliśmy doświadczyć widoku z okna miejscowego księcia, sprzed pięciuset lat. Popijając przy okazji cappuccino.. Potem grzbietem czegoś w rodzaju ogromnego klifu, na który wspina się połowa naszych współspaczy z campingu. Parę godzin wśród skał, z winnicami w dolinach, przy pięknej pogodzie. Momentami - z odrobiną emocji.. 

Dziś - trzydzieści parę kilometrów na rowerach. Tym razem - doliną płynącej tu rzeki. Winnice, sady, otaczające zewsząd ogromne, skaliste ściany. Pizza i cappuccino po drodze. Chyba lubimy Włochy.. 

Jutro drastyczna zmiana pogody, ale z niewielką pomocą oliwkowej grappy, udało się przygotować plan na najbliższe dni..